ale po kolei, otóż w ubiegłym tygodniu byłam u mamci i jakoś tak od słowa do słowa zgadało się, że szukam, już niemal z uporem maniaka, kury z białego szkła. Mama na to: - tak była kiedyś taka kura, miałam ją, zresztą prawie wszyscy mieli w tamtych czasach. No to co się z nią stało? - pytam na to, - a nie pamiętam, chyba ją komuś wydałam. Ręce i cycki mi w tym momencie opadły bo miałam nadzieję, że jednak gdzieś jest i czeka na mnie w przepastnych czeluściach schowanka, a tu klops. Rozmowa się skończyła ale po południu miałyśmy odwiedzić brata mamy, więc pojechałyśmy. I co!? wchodzę ja do kuchni ciocinej i co stoi na lodówce?? KURA !! Moim okrzykom i piskom nie było końca. Ciocia przestraszona pyta co mi się stało a ja na to, że widzę kurę, a ciocia, że i owszem ale mam się nie bać bo ona nieżywa jest. Ciociu tyle to widzę ale nie wiesz jak długo i jak bardzo szukałam takiej kury! W tej chwili padło zdanie, którego długo nie zapomnę: A chcesz ją?? Czy chcę!!?? Oczywiście, że chcę ciociu kochana!! I tak oto stałam się szczęśliwą posiadaczką szklanej kury :) Mało tego, okazało się, że właśnie ową kurę wiele lat temu ciocia dostała od mojej mamy!! No nie, myślę sobie, jak to czasem los potrafi płatać figle a historia zatoczyła wielkie koło :))
Ledwo ją przywiozłam do domu, rozpanoszyło się owe kurzysko i zaczęło latać po chałupie to tu to tam, nawet na balkon wyskoczyła...
opalać się jej na leżaczku zachciało...
w końcu złapana zasiadła na kuchennym parapecie :)
To zdarzenie z kurą nauczyło mnie po pierwsze, że warto czekać bo nigdy nie wiadomo, co dla nas przygotował los, potwierdziło dewizę "szukajcie a znajdziecie" oraz nauczyło, że marzenia się spełniają więc marzyć należy ostrożnie ;)
Dziekuję jednocześnie wszystkim, którzy włączyli się w poszukiwania :) zwłaszcza jerzy_nce, która to co rusz przysyłała mi linki do aukcji na All..... :)
Dziękuję i pozdrawiam życząc słońca!