Muzyczka się sączyła a na pierwszy rzut poszły placuszki serowe wg przepisu Nigelli Lawson. Uwielbiam je za smak, prostotę i szybkość przyżądzania, mmmm niebo w gębie ;) najlepsze oczywiście na ciepło, choć na zimno też o ile zdążą wystygnąć ;) u mnie znikały w trymiga...
dla zainteresowanych podaje przepis. Z racji tego, że nie miałam pod ręką żadnych owoców, zadowoliłam się cukrem pudrem i serkiem waniliowym. A widzicie to cudo, które leży na placuszkach? to łopatka od Dorotki, dotarła do mnie szybciutko i wyczyszczona prezentuje się znakomicie! Dorotko, dziękuję z całego serca!
Jednak upichcenie takich placuszków nie zaspokoiło ani nie uspokoiło mnie dostatecznie więc na drugi rzut poszło ciasto czekoladowe, hmm no dobrze, ciasto to za dużo powiedziane ale w smaku nie odstaje od najlepszych ciast czekoladowych :)
A oto przepis:
litr mleka,
szklanka cukru,
kostka margaryny,
2 łyżki kakao,
na końcu do gotującego się z w/w produktami mleka dosypujemy szklankę kaszki manny. Chwilkę gotujemy. Gorące wylewamy na wyłożone na blaszce herbatniki lub krakersy {wg uznania}. Na koniec można posypać wiórkami kokosowymi lub kolorową posypką :) Ot i gotowe! Życzę smacznego :)
Aby ten mój dzisiejszy post nie był taki very kulinarny, choć pogoda wybitnie mnie kulinarnie nastroiła, napiszę o tym co znalazłam w sieci. Wiele z Was ostanio pokazywała swoje emaliowane tabliczki i jakież było moje ogromne zdziwienie gdy dowiedziałam się, że takie tabliczki można zamówić tu i tu według swoich potrzeb! Tabliczki są piękne ale niestety bardzo drogie. Wynika to pewnie z faktu, że są ręcznie malowane a później wypalane :/ Ech! nie pozostaje nic innego jak szukać takowych na pchlim targu.
Idę teraz zrobić sobie kawuli i uszczknę kawałek czekoladowego ciasta, tak profilaktycznie, na poprawę nastroju ;)
Pozdrawiam cieplutko !