... ale jednak pozwólcie, że "przerzucę" się na klawiaturę komputera, z którą jestem bardziej zaprzyjaźniona i na której pisanie trzeba włożyć mniej wysiłku ;) Swoją drogą, podziwiam wszystkie panie, które piszą lub pisały na maszynie bo to bardzo ciężkie zajęcie a do tego "Z" jest w innym miejscu niż na klawiaturze i pisząc ciągle się myliłam :) Z jej przeniesieniem także był nie mały problem, bo waży chyba z 10 kilo...
Będąc w domu lubię powracać do wspomnień, szukam starych przedmiotów, które pamiętam z dzieciństwa. tym razem znalazłam starą maszynę z lat 80-tych, ale co najważniejsze działającą! Kurz także stary ;)
***
Coś ostatnio nie mam weny do pisania postów. Cieszę się jednak, że dni są coraz dłuższe i że słońce, mimo mrozu, rozpieszcza mnie swoimi promieniami, od razu chce się żyć! Liczę na to, że wena wróci i będzie mi się chciało chcieć :) Tymczasem rozkoszuję się zapachem hiacyntów i... świeżo pieczonego chleba, mój właśnie rumieni się w piekarniku :)
Pozdrawiam Was kochani serdecznie!
O tak. Mam identyczne wspomnienia. maszyna do pisania...a potem jeszcze takie wielka, bucząca bo elektryczna...i pieczątki od których czerwieniały tuszem palce...
OdpowiedzUsuńświetna sprawa:) przypomniałaś mi o mojej maszynie, ciekawe czy jeszcze gdzieś się przewala po strychu rodzinnego domu... ja uczyłam się na maszynie uwaznego przepisywania tekstów:) sama nie wiem teraz po co:)))
OdpowiedzUsuńMaszyna :) Moja stoi na dnie szafy. Mam jeszcze nowiutkie rolki taśmy :) Chlebek - super sprawa. Jak tylko jestem w Krakowie, też piekę. Pozdrawiam gorąco!
OdpowiedzUsuńAgo, pieczątki tez były, tuszowałam wszystko namiętnie, włącznie z sobą ;)
OdpowiedzUsuńKlaus, cieszę się, ta, która znalazłam, nie jest może piękna, ale jakże obudziła wspomnienia :)
Esterko, ja byłam zdumiona, że taśma nawinięta na rolki jeszcze działa! tyle lat maszyna stała nie ruszana a ona mimo to nie wyschła, nie to co tusze we współczesnych drukarkach ;)
Ja też chyba mam gdzieś taką maszynę :) A chlebkiem narobiłaś mi smaka!
OdpowiedzUsuńOj ja coś wiem o pisaniu na maszynie;-). W szkole średniej mieliśmy maszynopisanie i 10 maszyn było tradycyjnych a drugie 10 było elektryczne. Ja pisałam na tradycyjnej i wiem że nie jest to takie proste. Trzeba mieć bardzo dużo siły w palcach. A pisanie dwoma rękami to w ogóle jest bardzo trudne. Dlatego podziwiam Cię a chlebuś pyszniutki musi być. Oj jak pięknie się prezentuje w foremkach. Mniam mniam.
OdpowiedzUsuńCałuski
ach! lubię te maszyny :) stare dzieje.. uczyłam się na takiej pisać.. i faktycznie trudno było się przestawić z tym "Z" potem na klawiaturze komputera :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
katesz, no nie dziwię się, ja ilekroć widzę gdzieś na blogach cokolwiek do jedzenia to też mi ślinka leci :)
OdpowiedzUsuńDanusiu, jako dziecko klikałam sobie jedną rączką, teraz jako wprawiona pisarka ;) starałam się pisać obiema ale to naprawdę wymaga nie lada siły, nie ma to jak małe i lekkie klawisze w laptopie ;)
Elle, to prawda, musiałam się bardzo skupić by nie popełnić błędu, bo przeciez wiadomo że w maszynie nie ma "backspace" :)
W swojej pierwszej pracy także pisałam na maszynie. Nie daj Boże, się pomylić pisząc przez kalkę ;-)
OdpowiedzUsuńCzuję zapach pieczonej, chrupkiej skórki twojego chleba, Ikuś.
Buziaki
na maszynie pisałam pracę magisterską,na czterech przebitkach/to takie cieniutkie papierki/
OdpowiedzUsuńOj chyba wpadne do ciebie na smakowity chlebek
Uwielbiałam jako dziecko ,,pisać" na maszynie i też mieli wtedy ze mną spokój , nie wiedzieć czemu to takie absorbujące dla dzieci zajęcie.
OdpowiedzUsuńChlebuś apetycznie wygląda i jeszcze posypany słonecznikiem... ślinka mi cieknie.
Cieplutko pozdrawiam.
Ja tez uwielbialam wycieczki do maminej pracy, gdzie moglam walic w maszyne do pisania i stemplowac kartki.. Do tej pory pamietam zapach tego pokoju, i piekne, metalowe, kute balustrady na klatce schodowej, pomalowane na ten slynny, powiedzmy, ze orzechowy kolor, na ktory wszystko sie wtedy malowalo. A na maszynie pisalam jeszcze sprawozdania na studiach, bo nie mialam jeszcze komputera, wiec mam tez wspomnienia calkiem swieze zwiazane z tym sprzetem :) Pozdrawiam, Sylwia
OdpowiedzUsuńTak Mario, nie daj Boże się pomylić przez kalkę i to jeszcze pod koniec pisania pisma ;)
OdpowiedzUsuńJago, to się nastukałaś nieźle :) a na chlebek zapraszam :)
Ito, może dlatego, że było tyle fascynujących przycisków i ten charakterystyczny stuk :)
Ja też jako dziecko waliłam łapkami w klawisze takiej fascynującej maszyny w biurze taty i to trochę bolało, bo palce wpadały często między literki.
OdpowiedzUsuńA na nieco nowocześniejszej napisałam swoją prace magisterską, to też miłe wspomnienia.
Całuję, a Krowie ukłony głębokie przesyłam
Wiesz, że mam podobne wspomnienia:) przychodziłam do mamy do pracy i sobie pisałam na identycznej maszynie, wtedy to było zajęcie na kilka dobrych godzin :) dzięki za przypomnienie:))
OdpowiedzUsuńściskam
Aga
Darhena, może chodzilyśmy do tego samego biura?? ;) mam podobne wspomniecia co do zapachu i kolorów, biuro mamy było w starej kamienicy :)
OdpowiedzUsuńOri, krowa wycałowana, jak mówie jej ORI to ona przekręca glowę, pamięta Cie :) ;)
ago, proszę bardzo, myślę, że nie tylko my mamy takie wspomnienia, to były czasy, że dziecko w pracy nikogo nie dziwiło, fajnie było :)
O tak miłe wspomnienie.. uczył się człowiek, uczyły próbował sił na maszynie :-)
OdpowiedzUsuńNa chlebek jeszcze nie mam odwagi, ale kiedyś spróbuje poczynić takie pyszności w swoim piekarniku.
pozdrawiam i życzę smacznego;-)
Moja mama taką miała:)) wiec mam też swoje wspomnienia:))
OdpowiedzUsuńU mnie też domowa piekarnia:)
pozdrawiam ciepło!
Ojej.... fantastyczna. Ja uczyłam się pisać na starym, przedwojennym Continentalu... dżizas to była męka, bo pisałam 10 paluchami, zresztą robię to do dziś, ale faktycznie klawiatura komputera jest wygodniejsza.
OdpowiedzUsuńFajny zabytek i świetna pamiąta. No i to pismo maszynowe, takie niedoskonałe, krzywe....
Ściskam :)
CzarnyKocie, chleba absolutnie się nie bój piec, to sama przyjemność :) cieszę się, że obudziłam wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńOla, to tak jak i moja mama :) swoją maszyne przechowuje w szafie, przez przypadek ją odkryłam :)
alizee, tez lubię pismo maszynowe, własnie za jego koślawość ;) Twoja przedwojenna maszyna miała na pewno lepszy wygląd i była mniejsza, w tych starych podobają mi się okrągłe przyciski, cudo :)
Pozdrawiam i dobrej nocy życzę! :)
Pamiętam z lat szkolnych gazetki redagowane na maszynie:)Chlebuś smakowity:)
OdpowiedzUsuńJa w liceum (ekonomiczne) , miałam taki przedmiot " maszynopisanie" i pisaliśmy wtedy na takich własnie maszynach.Swoją pracę dyplomową napisałam własnoręcznie na maszynie.W życiu nie zapomnę ile razy musiałam poprawiać co niektóre strony, bo zrobiłam błąd.Nie dało się tam cofnąć o jeden i wymazać...Ech to były czasy.Ale wspominam to miło...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
kiedyś pisałam na maszynie jak szalona! na poczatku palce ślizgały się i wpadały między klawisze, potem jakoś szło, lakier z pazurków szybko odpryskiwał, ale... miało to swój urok...
OdpowiedzUsuńKocham te stare maszyny! Moja stoi na komodzie. Chlebuś ach - zachciało mi się bardzo go schrupać :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Dla mnie maszyna też była magiczna, mogłam godzinami klepać w klawisze - i tak mi zostało ;-) A chlebuś pachnie aż tutaj!
OdpowiedzUsuńU Małża w pracy jest taka stara maszyna i czasem jeszcze księgowa stuka na niej jakiś blankiecik. rzadko, więc od jakiegoś czasu wiercę mu o nią dziurę w brzuchu. :))) Na razie bez efektu, ale ja jestem cierpliwą "wiertarką" ;)) Miłego dnia Ikuś.
OdpowiedzUsuńi u mnie była kiedyś maszyna... żałowałam już nie raz że już jej nie ma i czasem nawet oglądam je na pchlich targach - chyba nigdy nie kupię, ale lubię na nie patrzeć, bo potrafią być naprawdę piękne :)
OdpowiedzUsuńUczyłam się pisać na maszynie elektronicznej. Trochę łatwiej,niż na zwykłej, ale skutki i tak były opłakane ( nie wolno było patrzeć na klawiaturę, pracują wszystkie paluszki :)
OdpowiedzUsuńNa zwykłej pisałam pracę licencjacką. Są na szczęście takie korektory do maszyny, więc gdy już kończyłam daną stronę i pacnęłam błąd ...
A pisałam przecież po niemiecku na takiejże klawiaturze, gdzie (prawie) wszystko jest inaczej, nie tylko "z" :)))
Mam jeszcze starą maszynę po dziadku, wszystkie dzieci się nią uwielbiały bawić, a ja lubie dotykać guziczków :)))
Super maszyna :) u moich rodziców stoi taki archaik, ale już nie można na niej pisac, cos nie działają wszystkie przyciski.
OdpowiedzUsuń:)
Piękny okaz!
OdpowiedzUsuńMaszyny są niesamowite i takie filmowe...
Jakiś czas temu taka maszyna z lat 80 trafiła pod mój dach. Stoi sobie gdzieś tam w kąciku i czeka na swój czas...
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o chlebuś, to mam coraz większą pokusę na zrobienie takiego domowego wypieku :)
Ten stuk stuk...jest naj wspanialszy w maszynach do pisania...a zapach chlebka to tu aż czuję!!!Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńCieszę sie, że wzbudziłam wspomnienia, swoje także :) miło tak od czasu do czasu powrócić do starych czasów ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za Wasze ciepłe słowa, pozdrawiam i spokojnej nocy życzę :)
Ucelowałaś z tematem. Maszyna i wspomnienia. Moja mama świetnie pisze na maszynie. Gdy byłam dzieckiem, przypominała mi pianistę, którego palce tańczą po klawiszach. Mogłam tak patrzeć godzinami. Tęsknię trochę za tymi czasami.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że u Ciebie wszystko OK.???? Wiosna idzie, więc może kawka z ciachem w przytulnej kafejce???
PA!
Tomaszowa