... Maja. Dziś mija dokładnie rok jak pojawiła się w naszym domu i skradła nasze serca. To właśnie po nią rok temu jechaliśmy 350 km w jedną stronę aby adoptować z domu, w którym nie mogła dłużej być. Jechaliśmy z wielką obawą o to jak nas przyjmie, czy zaakceptuje, jak ułożą się nasze relacje ale jednocześnie z nadzieją, że damy radę, że jeśli poświęcimy jej nasz czas, cierpliwość i pokochamy ją to wszystko się poukłada. I tak właśnie było...
Kiedy zajechaliśmy na miejsce, Majka wogóle nie chciała do nas wyjść, chowała się po kątach i wyła (tak, tak, nie szczekała a w bardzo melodyjny sposób wyła, beagle tak mają) dopiero przekupiona jedzeniem, zbliżyła się do nas na tyle, że jak już wychodziliśmy z domu to sama wskoczyła do samochodu. Teraz się temu nie dziwie, bo za jedzenie zrobi dosłownie wszystko. Apetyt ma nieziemski i zje każdą ilość, wszystkiego co się nadaje do jedzenia, o każdej porze. Przysmakiem są kochy...
Podróż przebiegła nam spokojnie a Majka nie schodziła mi z kolan. Musicie wiedzieć, że nie jest postury yorka ale właśnie małej krówki ważącej bagatela, 20 kg, która to w dodatku się bardzo sierści (kto ma beagla ten wie o czym mówię) ;) więc z samochodu wysiadłam cała pomięta i okryta milionem biało-rudo-czarnych kłaczków, wyglądałam bosko ;) Ja byłam padnięta za to Majka szczęśliwa. I tak zaczęło się nasze wspólne życie i poznawanie. Nowe miejsce zostało obwąchane i osiurane od razu, ale jednocześnie zaczęła się nauka nowych zachowań i przyzwyczajeń, która tak naprawdę trwa po dziś dzień.
kiedy dostałam to zdjęcie to oczy mi się troszku spociły, szkoda, że nie było mi dane patrzeć jak Majorka zmienia się w dorodnego beagla. Kiedy ją zabieraliśmy miała 1,5 roku :)
a tak Majka lubiła spędzać wolny czas u poprzednich właścicieli...
Ukochałam tą moją słoninkę (tak pieszczotliwie na nią wołamy) miłością wielką i dozgonną i nie wyobrażam sobie już bez niej życia, chociaż za to gubienie sierści czasem mam ochotę ogolić ją na łyso ;) a co najważniejsze czuję, że Majka kocha mnie tak samo mocno i to mi rekompensuje wszystkie niedogodności :) To ona pierwsza mnie wita gdy rano wstaje, to ona radośnie czeka przy drzwiach kiedy słyszy klucz w zamku gdy wracam po pracy do domu. Nie rozstajemy się prawie wcale i uwielbiam ją nawet gdy...
pojawia się jak zjawa...
towarzyszy mi gdy piszę posty...
opala się w blasku słońca...
męczy stefanka, ulubioną zabawkę...
robi głupie miny...
gramoli się na kolana...
czai w trawie i
pokazuje swe wdzięki ;)
Po prostu ją kocham :)
Nic dodać nic ująć.
OdpowiedzUsuńTeż tak mam.
Głaski dla Majeczki.
Super!!!! Myślę, że gdyby w naszym życiu nie było zwierząt, byłoby bardzo smutno i źle.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie wszyscy to wiedzą :(
Ściskam :)
Masa kilogramów szczęścia !
OdpowiedzUsuńBuziole
Jaki cudowny przyjaciel, widac ze sie kochacie. Tak trzymac.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
ps.Masz piekny balkon
'głupie miny' -fantastyczne:)
OdpowiedzUsuńJest spaniałym psim szczęściem.Tak jak moja owczareczka Sabcia.
OdpowiedzUsuńKochana Iko, zanim osoboście będę mogła ucałowac jedwabne uszy krówki, proszę urodzinowo wyściskać Maję od cioci Ori!
OdpowiedzUsuńP.S. Ty wstajesz o tak nieludzkich porach, że tylko pies jest w stanie sie z tego cieszyc;-))
Śliczne zdjęcia krówki, urocze!
Łezka się w oku kręci czytając Twój opis - pies to najwierniejszy przyjaciel człowieka, ale też człowiek takim samym uczuciem powinien darzyć psa. Tak jest u Was:) Majeczka jest słodka i te jej minki:)Ja uwielbiam tę rasę!
OdpowiedzUsuńKudłate szczęście!:)
OdpowiedzUsuńtwoja Majeczka jest prześliczna i urocza :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko
Danusia
wyznanie pieskiej przyjaźni - bardzo szczere!!!Masz przyjaciela na czterech łapach!Super!Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMiałam bigla. I nie mam. Niestety nasz dom był zbyt ciasny, nasz ogródek za mały na to pełne energii zwierzę. Nie mieliśmy dość czasu ani cierpliwości, żeby nauczyć psa (jak najbardziej gończego) spacerowania przy nodze i wracania do nogi. Za zającem , sarną czy innym potrafił pobiec i nie wracać kilka dni. W domu się męczył, czekając na nasz powrót z pracy zjadał kolejno meble. Z bólem serca zdecydowaliśmy się znaleźć mu nowy dom. I znaleźliśmy - z ogromnym ogrodem, babcią i dziadkiem w domu i co najważniejsze kompanem-wilczurem do zabaw. Myślę, że jest tam szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńWSPANIALE !!! Ja mam kundelka, a to wszystko co napisałaś jest i moim doświadczeniem.
OdpowiedzUsuńUściski.
Jest Fajniutka - myslę,że życie z psem uczy nas prostych rzeczy takich jak miłość bezwarunkowa....Pozdrówka Gośka
OdpowiedzUsuńWiem o czym piszesz.
OdpowiedzUsuńJestem posiadaczka pieska i nie wyobrażam sobie życia bez niego.
To taka zabawna, przytulaśna cząstka naszej rodzinki.
Aż mi się łezka zakręciła!Nie ma to jak przyjaźń z psem! ja z bólem serca rozstałam się z nim na czas dwóch tygodni wakacji:( My naszego Cerbera mamy "od nowości":), początki były trudne, właściwie przez pierwsze dwa lata nie spuszczałam go z oczu,teraz ma już ponad trzy, jest grzeczniutki:) i jest cudownym, kochanym psiakiem:) śpi w identycznej pozie jak Twoja sunia,my się śmiejemy , że to na batmana:) a jak przeczytałam tytuł postu: Mała krówka,to od razu pomyślałam o Cerberze,który na spacerach zajada się trawą:) pięknego masz psiaka i do kochania po prostu!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Przyjaciółka na całe życie !!!
OdpowiedzUsuńOdpłaca miłością za miłość !!!
Pozdrawiam Aga
Dziekuję Wam kochane za tyle ciepłych słów :) wszystkie przekazuje Mai a ona co prawda nic nie mówi ale macha ogonem ;)
OdpowiedzUsuńAteno dziękuję i witaj po dłuuugiej przerwie :)
Ori, Maja wyściskana ;)
Mirko, strasznie mi przykro, że tak musiała się skończyć przygoda z beaglem :/ ale faktycznie, z twojego opisu wywnioskowałam, że miałaś klasycznego przedstawiciela rasy, Maja na szczęście jest spokojnym i w miare usłuchanym psem :) Mysle, podobnie jak Ty, że tam gdzie teraz jest, jest szczęśliwy :)
Olu, Maja ez wcina trawę, co one w niej widzą? wdy wyglada jak prawdziwa krowa ;) wyściskaj od nas Cerbera!
miłego dnia :)
Piękna!!! Mojemu Bra by się bardzo spodobała - tylko co to by wyszło z tej znajomości?;) napewno długie uszy i zamiłowanie do węszenia:)))
OdpowiedzUsuńO jaka przemiła opowieść, przeczytałam od początku do końca 2 razy, a że kocham zwierzątka - z podwójną chęcią!!!! Ale masz sierściuszka kochanego!
OdpowiedzUsuńrozumiem cie .to milosc od pierwszego spojrzenia.mam to samo .moja Sisi przyszla niedawno ale jest ze mna wszedzie a jak musze ja zostawic na troche to zaraz pedze do domu bo wiem ze maly smutasek tam czeka
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Faaaaajna jest! Wygłaskaj ode mnie Majeczkę!!!!
OdpowiedzUsuńBuziaki
Rozkoszna sunia ,prawdziwa z niej modelka i wdzięczny obiekt do fotografowania. Całe 20 kilo szczęścia .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Świetny piesiorek :) ..ze mnie też taka "psia mama"... :)
OdpowiedzUsuńIko , ale masz słodkie brzydactwo w domu :))))
OdpowiedzUsuńtakie 20 kg do tulenia to jest coś .
śpi podobnie jak nasz jamnior.
To zdjęcie na parapecie - moja strsza córa popłakała sie ze śmiechu :)
buziole :**
bardzo sympatyczny i piekny piesek,a moze by jej tak psiego torta upiec na te psia rocznice :)
OdpowiedzUsuńOch śliczmości. Niektóre z ujęć to cała moja Tolka beagelka. Uwielbiam te psiaki i kocham całym sercem tę rasę. Zaczarowały mnie i zakochałam się na zabój aż pewnego pięknego dnia zamieszkał jeden z nami
OdpowiedzUsuńDrapię za uszkiem i targam za aksamitne uszka ...
ŚLICZNE SERDUSZKO!!!!!
OdpowiedzUsuńPiesek kochany ja sobie nie wyobrażam życia bez zwierzęcia.
Pozdrawiam
Nikusia
Psie cudowności!
OdpowiedzUsuńSłodka pannica ;)
OdpowiedzUsuń:-) Ucałowania dla Majki!
OdpowiedzUsuńDorota z beaglem
Pięknie opisałaś pojawienie się nowego członka rodziny, podziwiam Cię ze zdecydowałaś się na dorosłego psa i z takim sercem się min opiekujesz.......ja też miałam okazję dać dom pieskowi --znajdzie....takiemu śmiesznemu kundelkowi podobnemu z sierści do szczotki od WC...znalazłam go pod drzwiami mojego sklepu, wpuściłam bo był straszny mróz .......i został...przywiozłam go do domu, kupiłam budę....odchuchałam, odkarmiłam....przyszła wiosna .....i zaczął uciekać ....przyplątali się kumple.....czekali za siatka, to ją rozszarpywał i szedł z nimi w tango....czasami nie wracał kilka dni.....jak był głodny zawsze znalazł drogę do domu......nawet michy wystawiłam mu pod bramę...któregoś razu wrócił z rozszarpanym bokiem...nie wiem czy to inne psy ..czy widły jakiegoś chłopa......ale jeszcze tej samej nocy zwiał .......i więcej się nie pokazał.....miał chyba naturę prawdziwego bezdomnego.......co to nigdzie nie zagrzeje miejsca.......
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie cieplutko.....będę nadal podczytywać...... Zapraszam do mnie :))))))))
Ona jest przesłodka:) A miny strzela po prostu zabójcze, hehehehe:) Brawo dla Majki!
OdpowiedzUsuńRety, jaka ona cudna!:) I mówię to ja - znana kociara i niezupełnie miłośniczka psów, więc te słowa mają jakąś wartość;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoją Majkę :) To moje ciche, wielkie marzenie, żeby pewnego dnia, zamieszkał z nami Beagle :) Już się cieszymy na tę myśl, bez względu, ile przyjdzie nam poczekać :)
OdpowiedzUsuń