piątek, 29 sierpnia 2014

Ciepłe śniadanie...

... zimne poranki coraz bardziej dają mi się we znaki ;/
w ruch poszły ciepłe piżamy, skarpety i świeczki,
coraz bardziej mam też ochotę na rozgrzewające śniadania, takie co to ukoją i wprowadzą w błogi nastrój na resztę dnia :) a że dzień wolny to można sobie pozwolić na poranne leniuchowanie i dłuższe celebrowanie poranka, które w moim przypadku przeciągnęło się aż do południa ;)



Przepis na placuszki bez glutenu znalazłam na stronie ONGOLALA, a że miałam wszystkie potrzebne składniki {no może poza jogurtem greckim, ale ten zastąpiłam zwykłym naturalnym} i nie musiałam wychodzić z domu, ochoczo wzięłam się do pracy...


szast prast i powstały obłędnie pachnące placuszki, które zamiast polewy czekoladowej, polałam konfiturą z pomidorów!! przepyszną i w smaku przypominającą nieco syrop klonowy :)


a pałaszując placuszki przeglądałam prasę, którą podarowała mi koleżanka ze swojej podróży z Włoch :)
druga gazetka to "hemma", którą przywiozłam sobie ze Szwecji :)
takie pamiątki i poranko-przedpołudnia to ja lubię :)


miłego dnia i weekendu!

gotowi do szkoły? ;)



środa, 20 sierpnia 2014

niedziela, 17 sierpnia 2014

DIY ~ słoik dla czekoladożerców...

... nie jest tajemnicą że bardzo lubię czekoladę ;)
nie tylko jeść ale także patrzeć na nią i wąchać! ;) to takie moje małe zboczenie ;)
dlatego postanowiłam, że czekolada w moim domu będzie miała ładną oprawę i dlatego powstał słój dla czekoladożercy takiego jak ja :)
Jeśli chcecie sobie zrobić taki słój to potrzebne będą:
- dowolny wydruk z czekoladową grafiką,
- szklany słój {w tym przypadku po kawie}
- nożyczki,
- dwustronna taśma klejąca,
- esencja kawowa do postarzenia etykiety,
- tasiemka do przyozdobienia słoja,
- no i oczywiście czekolada! ;)
etykietę drukujemy i od spodu podklejamy dwustronną taśmą klejącą, wycinamy, przyklejamy na słój dobrze dociskając i właściwie już gotowe, jeśli chcemy by nasz słój wyglądał na nieco starszy niż jest, w esencji kawowej moczymy gazik i delikatnie pocieramy etykietę, osiągniemy efekt sepii, słoik dekorujemy tasiemką lub sznurkiem, wsypujemy do środka ulubioną czekoladę, robimy kawę i delektujemy się endorfinami ;)


tu etykieta przed postarzeniem...


a tu po namoczeniu esencją kawową :)




Pozdrawiam!


piątek, 15 sierpnia 2014

Dzień dobry...


... my się leniwie budzimy, każda na swój sposób,
Krufcia chrapie pod kołdrą korzystając z tego, że pana nie ma w domu ;)
a ja z kubkiem kawy w ręku klikam do Was życząc ...

Miłego świętowania!!
weekend przed nami :)




a dla wszystkich, którzy tak jak ja nie mogą się już doczekać nowego katalogu IKEA
podaję namiary na katalog on-line, szkoda tylko, że w języku norweskim,
na szczęście obrazki są po polsku ;)

IKEA 2015




środa, 13 sierpnia 2014

Junk style...

... już od dawna zastanawiałam się nad tym jaki styl panuje w moim domu, tyle ich jest!
nawet nie umiem wszystkich nazwać, otaczam się po prostu tym co mi się podoba, co jest najbliższe sercu :)
zastanawiałam się do wczoraj, bo od wczoraj już wiem jaki styl panuje u mnie! junk style! czyli po naszemu styl śmieciowy, nie brzmi to zbyt pięknie ale już wygląda o niebo lepiej ;)
buszując w TKmaxx znalazłam książkę pod tym właśnie tytułem i stwierdziłam, że to jest to!
wszystkie {no prawie wszystkie} przedmioty w moim domu są stare i z odzysku, odnowione lub nie, służą do tego do czego zostały stworzone lub do czegoś całkiem innego, ale są, wprowadzają ducha, przypominają o zamierzchłych czasach, uczą pokory do tego co przemija... uwielbiam!











Książka do kupienia TU
jest pełna inspiracji i pięknych zdjęć
na pewno będę do niej często zaglądać :)


Pozdrawiam!




niedziela, 10 sierpnia 2014

Wakacyjnie...

... wszak jeszcze trwają, a te kilka dni urlopu nastrajają mnie właśnie wakacyjnie :)
Z naszych wakacji na wsi już wróciliśmy, ale urlop spędzany w domu, wśród roślin {zreanimowanych po tygodniowym niepodlewaniu}, własnych książek i bibelotów cieszy nie mniej :) można wyjść na miasto i pałaszować wielkie lody, można w skwarze i tłumie buszować na starociach ;) można w końcu zalegnąć na balkonie z lekką książką, mrożoną kawą i przegryzać to wszystko narwanymi i przywiezionymi z drugiego końca kraju śliwkami :)
cudowne nicnierobienie...








i wspominać...







Miłej  niedzieli !!

piątek, 1 sierpnia 2014

Pierwsza część urlopu już za mną...

... wczoraj wróciłam z wyprawy nad polski i szwedzki Bałtyk :)
padnięta, spalona słońcem, ale pełna wrażeń i szczęśliwa z powodu tego co przeżyłam i co zdołałam zobaczyć przez jeden dzień pobytu w Karlskronie :)
Nasza wyprawa zaczęła się w Gdańsku...


... który przywitał nas upałem, jarmarkiem dominikańskim i tabunem turystów którzy niemal zlewali się z kolorowymi kamieniczkami :)
Jedynie Neptun niczym niewzruszony spoglądał z wysoka na Długi Targ...


niewzruszony stał na posterunku także stary żuraw portowy,
ale już wielkie koło z wagonikami było czymś absolutnie nowym na nabrzeży Motławy, rok temu go tam nie było...


mieliśmy cały dzień na zwiedzanie Gdańska, ograniczyliśmy się jedynie do starówki, ale nie mogło zabraknąć przystanku na kawę, chłodzenia się w grubych murach kościołów czy szperanie w starociach, których stoisk w tym roku na jarmarku było naprawdę dużo :)


po południu wsiedliśmy w podmiejską eskaemkę i pojechaliśmy do Gdyni, skąd odpływał nasz prom do Szwecji.
Stary port skąd wyruszyliśmy w rejs, jak i sam wielki prom zrobiły na mnie ogromne wrażenie, niestety zdjęcia robione były późnym wieczorem bo dopiero o 21-wszej mogliśmy być na pokładzie i nawet zachodzącego słońca nie udało mi się uchwycić ;/ ale za to już multum migoczących światełek stoczni gdyńskiej, która mam wrażenie, nigdy nie zasypia już tak :)


wypływamy na szerokie wody!
bezkres morza robi niesamowite wrażenie...
a widok stałego lądu o poranku wywołał uśmiech i spokój


Karlskrona {korona Karola, na cześć króla, który w 1680 roku założył to miasto}
przywitała nas licznymi wysepkami oraz pochmurną pogodą, która później przeistoczyła się w lejący żar z nieba. Zaopatrzeni w mapę i przewodnik który dostaliśmy na promie wyruszyliśmy na zwiedzanie miasta.
Zaczęliśmy od targu rybnego {Fisktorget}
dziś już nieczynnego ale dawniej odgrywającego ważną rolę w miasteczku portowym...


... i małej dziewiczej wysepki Stakholmen cały czas podziwiając widoki kolorowych domków i licznych zacumowanych łodzi wokół wybrzeża


robiło się już naprawdę upalnie, miasto sprawiało wrażenie wymarłego a my niewzruszeni niczym maszerowaliśmy dzielnie dalej by dotrzeć do przepięknej starej dzielnicy Bjorkholmen gdzie czas się zatrzymał i gdzie mogłam na własne oczy ujrzeć małe kolorowe szwedzkie domki tak dobrze nam znane ze zdjęć :) widok niesamowity, każdy domek inny, każdy pięknie utrzymany z dbałością o najmniejszy szczegół :)
dominowały kolory niebieski, żółty i oczywiście czerwony {tzw czerwień z Falun, specjalna farba która miała imitować cegłę, na którą kiedyś nie było Szwedów stać, a która swoją barwę uzyskiwała przez dodanie do niej stopu miedzi} ale nie zabrakło białego i całej gamy pastelowych odcieni :)


to co mnie bardzo urzekło to otwartość Szwedów, którzy nie zamykają szczelnie swych domostw i nie zasłaniają okien pozwalając zaglądać do wnętrza, dodatkowym zaskoczeniem było dla mnie to, że prawie w każdym oknie stoją bibeloty i lampy, które kiedyś miały za zadanie naprowadzanie mężów, ojców i braci żeglujących po morzu na właściwy kurs, wygląda to bardzo urokliwie :)



żal było opuszczać Bjorkholmen, ale przed nami czekało jeszcze całe mnóstwo pięknych zaułków, do których dotarliśmy po małej przerwie na odpoczynek i spałaszowanie szwedzkiego specjału, cynamonowych bułeczek kenelbullar. Śmiałam się, że niczym bezdomni na ławce w parku jemy szwedzkie śniadanie ;) ale i to miało swój urok :)
Potem ruszyliśmy w dalszą wędrówkę na Wielki Rynek Stortorget {największy rynek w Szwecji liczący 2 hektary gdzie króluje pomnik króla założyciela Karola XI i do Marinmuseum



a później bezpłatnym promem na wyspę Aspö znów podziwiać typowe szwedzkie domki wpisane w naturalny krajobraz wyspy :)
byłam oczarowana domkami ale także dbałością o środowisko i czystość!
Szwedzi mają niesamowicie wpojone dbanie o środowisko, naocznie się o tym przekonałam gdy mała dziewczynka podniosła zawleczke od puszki z chodnika i wrzuciła do kosza na śmieci! szok :)


na wyspie Aspö znajduje się także XVII wieczna twierdza ale absolutnie nie mieliśmy sił już jej zwiedzać, 
posiedzieliśmy na łonie natury wsłuchując się w szum drzew i fal po czym wróciliśmy co centrum Karlskrony na małe zakupy...
by wieczorem udać się na terminal promowy i zakotwiczyć na wygodnym promie Stena Line :)
czas wracać do domu...


rano zacumowaliśmy w porcie w Gdyni i znów eskaemką przemieściliśmy się do Gdańska, gdzie spacer ulicą Piwną {moim zdaniem najładniejszą w starej części Gdańska} okraszony niespieszną kawką zakończył nasz pobyt na Wybrzeżu :)
Wycieczka krótka ale bardzo intensywna i ciekawa :)
Polecam wszystkim którzy mają wolne trzy dni i nie wiedzą co z nimi począć ;)
A jutro ruszamy na dalszą część wyprawy, tym razem na południe Polski, już czekam na spotkanie z Lanckoroną i Krakowem!

Pozdrawiam!

LinkWithin

Podobne posty z Miniatury