środa, 24 lutego 2010

Deja vu...

W niedzielę obudziło mnie słonko delikatnie głaszcząc mnie swoimi promykami po twarzy, jakże cudownie się wstawało. Dziś już niestety nie było tak przyjemnie. Zima przypomniała sobie o swoich zapasach śniegu, których nie mogłaby przetrzymywać przez cały rok i sypnęła przez noc obficie sprawiając, że świat za oknem stał sie na powrót biały i puchaty. Ech... a tak już było przyjemnie.
W ramach czekania na wiosnę powstały girlandy serduchowe z ostatnich już serduszek jakie mi zostały. Radości z pracy jak i bałaganu wkoło co niemiara. Jak ja bym chciała mieć swoją osobistyczną pracownię. Może ktoś ma pomysł jak z dwóch pokoi zrobić jeszcze dwa?? ;)
Teraz to wygląda tak, że rozkładam się ze wszystkim na stole i blatach w kuchni. Na stole wycinam, wydzieram, maluję szlifuję a na blatach wszystko schnie po lakierowaniu, a mój połówek widząc to wszystko kręci tylko głową i słyszę jęk: "znów ten dekupaż"...
No więc istne deja vu, znów zima i znów ten dekupaż ;)


girlanda kwiatowa



girlanda wielkanocna



girlanda dziecięca



Miłego dnia!


piątek, 19 lutego 2010

Kolorowo - serduszkowo...

Swego czasu miałam możliwość nabycia  serduszek z surowej sklejki, a że sama wyrzynarki nie posiadam, że o zdolnościach manualnych nie wspomnę to nie zastanawiałam się ani minuty tym bardziej, że to wdzięczny podkład do dekupażu a w końcowym efekcie oczywiście do dekoracji :)
Serducha najpierw pobieliłam...




a później ozdobiłam serwetkami z motywem kwiatów i ornamentów i powstały takie oto kolorowe serducha :)





I teraz uwaga będzie zagadka a osoba która pierwsza ją rozwiąże poprawnie zostanie obdarowana wybranym przez siebie serduchem :)

* ZAGADKA *

Pewien facet jest ubrany na czarno. Ma czarne spodnie, skarpetki, kurtkę, rękawiczki i czapkę. Idzie tak ulicą, na której nie świeci się żadna latarnia, niebo jest zachmurzone, w oknach domów też nie widać żadnych świateł. Z naprzeciwka jedzie czarny samochód z dużą prędkością, z wyłączonymi światłami. Mimo to kierowca zauważył pieszego i zatrzymał się przed nim. Jak to możliwe?

Odpowiedzi proszę przesyłać na maila  ika100@tlen.pl

Jak tylko nadejdzie poprawna odpowiedź dam znać :))


SERDECZNOŚCI  :)


niedziela, 14 lutego 2010

Śniegowa panienka...

mowa oczywiście o Majce bo chyba nikt tak się nie cieszy ze śniegu jak ona. Kiedy jesteśmy na spacerze cała jest dzika, że może pobrodzić i ponurkować w zaspach, a nóż widelec coś smakowitego znajdzie pod śnieżkiem?? ;) Radość jej widać po tym jak po nim biega i podskakuje jak zając kiedy nie może się wydostać z zaspy, jak biegnąc z otwartym pyszczkiem nabiera śnieg niczym na szufelkę, jak szczeka na mnie kiedy obrzucam ją śniegiem. Zupełnie jak dziecko ;) Uwielbiam wtedy na nią patrzeć, zwłaszcza na jej falujące w powietrzu uszyska, widok bezcenny ;)



troszkę sobie tutaj pochodzę, lubię jak mnie śnieżek gilga po brzuszku...


coś tam czuję...


na pewno coś tam jest, przecież mój węch nie może mnie mylić...


szukam wytrwale...


chyba coś znalazłam...


nie, jednak fałszywy alarm :(



no rzućcie mi coś, rzućcie...


aaa, mój śnieg, nie dam go nikomu...



A odchodząc od zimowych opowieści  to tak pięknie rozkwitły u mnie hiacynt i amarylis :)
mam nadzieję, że długo będą cieszyły moje nozdrza i oczy :)
 
 



 
 
Pozdrawiam i życzę wszystkim zakochanym i miłującym radosnych walentynek ;)
 
 

piątek, 12 lutego 2010

* * *

Jak miło znów być w domu... po paru dniach niebycia u siebie wróciłam do swoich czterech ścian i cieszę się z tego jak dziecko :) Pomimo, że lubię podróże, zdecydowanie jestem domatorem i to takim przez duże D przywiązanym do miejsca, przedmiotów, codziennych rytuałów... Byłam oczywiście u mamci bo każdą wolną chwilę spędzam teraz u niej. Czuje się już lepiej fizycznie, natomiast biedulka jest cały czas przyłamana tym co się stało i nie może się pogodzić, że to akurat noga jej się złamała bo gdyby już miała wybierać to wolałaby rękę i to lewą. No i co z taką osobą począć, jak wytłumaczyć, jak wesprzeć? Dodam, że moja mamcia to bardzo aktywna osoba, dla której bezczynność jest największym wrogiem  a ona ma leżeć :(
No ale nic, jakoś musimy sobie dać radę.

Nadrabiając zaległości na blogach znalazłam szereg fascynujących Candy :) Jak to miło, że w czasie kiedy zima daje nam do wiwatu pojawiło się tyle pięknych przedmiotów naszych blogowych koleżanek, które postanowiły się z nami nimi podzielić, zresztą zobaczcie same :)












Prawda, że piękności?? Ja już się ustawiłam w kolejkach, dodam, że w długaśnych niestety ;)

Buszując po blogach natknęłam się także na prawdziwą niespodziewajkę :) Otóż MariaPar kobietka o wielgachnym sercu i dużym apetycie na życie (ale mi się rymło) ;) postanowiła obdarować mój blog wyróżnieniem i to nie byle jakim bo stworzonym przez jedną z blogowiczek, Penelopę :)
Dziękuję Mario, to dla mnie wielki prezent i promyk słonka :))





 No a teraz to czego wręcz nie znoszę a zrobić muszę i to nie bynajmniej dlatego, że nie lubię sie dzielić, nie, nie, nic z tych rzeczy, tylko najnormalniej w świecie mam problem z wybraniem :/ Wyszłam z założenia, że prześlę go blogowi, który jeszcze takiego wyróżnienia nie otrzymał a właściecielka jego jest niesamowitą osobą o gołębim sercu i wielką miłością do małych braci :) Otóż ten piękny diament poleci do Domu Tymianka i jego dobrego ducha - Ori :))

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i pięknego weekendu życzę :))

niedziela, 7 lutego 2010

W blasku promieni słonecznych...

...wszystko wygląda inaczej. Lepiej. Radośniej. Piękniej... Po dniach pochmurnych nareszcie dzisiaj wyjrzało słonko i otulilo mnie swoimi promieniami, mieszkanie wypełniło blaskiem a przedmioty nabrały innych barw. Leżąc na łóżku wystawiłam łepek w stronę słońca i z zamkniętymi oczami chłonęłam jak gąbka jego ciepło a wraz z nim energię, której tak bardzo mi ostatnio brakowało, dziś się nasyciłam...

Niebo z mojej strony...




Amarylis pięknie budzi się do życia dając nadzieję...












Pozdrawiam słonecznie...

czwartek, 4 lutego 2010

Złamana noga i powrót do dzieciństwa...

Od progu bardzo dziękuję wszystkim, którzy trzymali kciuki za moją mamcię, przydały się jak nie wiem co:) Nie spodziewałam się, że tyle osób będzie życzliwych dla kogoś, kogo nawet nie zna! Jesteście kochane! Niestety zabieg mamci nie ominął, strzaskaną kość w kostce musiano złożyć i ześrubować więc teraz czeka ją długa rekonwalescencja a później powtórny zabieg usunięcia śrub. Biedulka, żal mi jej strasznie no ale co się stało, to się już nie odstanie. Teraz musi z tym żyć i organizować życie z pozycji leżącej ;)
Czas spędzony w domu rodzinnym, pomimo, że upłynął pracowicie, pozwolił także na odskocznię od dnia codziennego i paradoksalnie, odpoczynek.
Wspólne rozmowy, pieczenie bułeczek z powidłami, tzn. ja piekłam, mamcia dyrygowała ;) Rodzinne granie w "chińczyka", już zapomniałam jakie potrafi być wciągające;) ogladanie zdjęć to wszystko bardzo nas do siebie zbliżyło. I właśnie wspólne ogladanie, starych, czarno-białych fotografii pozwoliło mi cofnąć się do czasu dzieciństwa. Czasu beztroski, szczęścia i radości bo właśnie takie miałam dzieciństwo :) Na Wielu blogach dzieliłyście się już swoimi wspomnieniami, teraz pragnę podzielić się także i ja :)

mały pulpecik


ulubione zabawki, niestety żadna nie przetrwała do dziś


z ukochaną lalą


w kapeluszu a'la Hanka Bielicka ;)


Mała Krakowianka

już od dawna lubiłam blask świec :)

pulpet na bujanym koniu


w miłosnym objęciu z braciszkiem, dziś sie już tak nie obejmujemy ;)

Szczęśliwa w kąpieli ...

... i za kółkiem "wozu", Ach ten błysk w oku;)


z mamusią vel mamcią i króliczkiem:)


kto się bardziej boi? Ona czy ja?


na ukochanej klaczy mojego dziadka, Lizie :) to zdjęcie dedykuję Ori ;)

 Przeglądając zdjęcia uzmysłowiłam sobie, że większą część dzieciństwa spędziłam na wsi u dziadków, rodziców mojej mamy. To właśnie dzięki temu zawdzięczam umiłowanie przyrody, szacunek do zwierząt, poznanie tradycji. Tam przeżywałam swoje pierwsze radości i smutki, pierwszą "miłość" do chłopca z sąsiedztwa, zabawę w dom za stodołą, jedzenie owoców prosto z drzewa i picie (o zgrozo) mleka z cycka prosto od krowy. To było coś. Pisząc wracam do wspomnień mając świadomość, że ten okres się już nigdy nie wróci, że pewien etap już za mną. Mam w oczach łzy.
Jestem ogromnie wdzięczna moim rodzicom za trud wychowania, za poświęcony mi czas, za to jaka jestem i kim jestem. Teraz przyszedł czas by się im za to odwdzięczyć.


LinkWithin

Podobne posty z Miniatury