środa, 29 lipca 2009

Pamiątka z Grecji


Parę dni temu odwiedzili nas znajomi, którzy powrócili z wojaży po Grecji. Oczywiście opowiadaniom nie było końca, a mi podczas oglądania zdjęć, aż ślinka ciekła patrząc, bądź co bądź, na egzotyczne widoki. Nie ukrywam, że bliska byłam pakowania walizek i zamawiania wycieczki "last minute", ale niestety, życie jest życiem i do pracy póki co chodzić trzeba. Nigdy nie byłam w Grecji, a jest to jedno z moich marzeń, żeby tam pojechać. No cóż, marzenia są po to żeby się spełniały, więc może kiedyś tam zawitam :) Dostałam również maleńki upominek, który sprawił mi ogromną radość. Prawdziwe oliwkowe mydełko, które niestety jest bezzapachowe, ale jak poczytałam o nim w internecie to się okazało, że ma zbawienne działanie na naszą skórę gdyż:
- Nawilża,
- Zwalcza bakterie i grzyby,
- Zapobiega starzeniu się skóry,
- Działa przeciw utleniająco,
- Nie podrażnia.



Czyż to nie cudowny prezent? ;)


Wczoraj zaczęłam pierwszą lekcję nordic walking. Uśmiałam się strasznie, bo z pozoru łatwo wyglądająca rzecz wymaga opanowania nie lada techniki, ale jak stwierdziła pani instruktor idzie mi nieźle więc niedługo będę mogła wyruszyć na długi spacer z kijkami :) Zabawa świetna, a i kondycję można sobie wyrobić, więc polecam wszystkim!


niedziela, 26 lipca 2009

Niedzielne, leniwe popołudnie...

Jakoś tak ogarnęło nas dzisiaj błogie lenistwo. Pogoda nareszcie słoneczna, zachęcała do wyjścia z domu więc wybraliśmy się na obiad i spacer do miasta. A, że miasto znam dobrze (tak mi się przynajmniej wydawało), postanowiłam spojrzeć na nie z nieco innej strony. Zaopatrzona w aparat, fotografowałam niemal wszystko niczym turysta, który jest w owym mieście po raz pierwszy i ostatni :) Śmiałam się sama z siebie, kiedy zdałam sobie sprawę ile to rzeczy mijanych na co dzień w ogóle nie zauważałam! Polecam wszystkim takie zatrzymanie i spojrzenie na swoje okolice bardziej szczegółowym okiem. Zobaczcie jakie perełki znalazłam :)











Życzę wszystkim spokojnej, słonecznej i wyjątkowo przeżytej niedzieli :)


piątek, 24 lipca 2009

Burzowo...


Wczoraj nad moim miastem przeszła potworna burza z potworną ulewą. Na moje szczęście zdążyłam przed pierwszymi kroplami schować się w domu i w bezpiecznym miejscu obserwować to niezwykłe zjawisko. Muszę się przyznać, że burzy się boję, lęk ten został mi zaszczepiony przez moją babcię, która podczas burzy, czuwała, nawet jeśli owa burza miała trwać całą noc. Zapalała wtedy gromnicę, którą stawiała w oknie i modliła się. W domu panowała niemiła atmosfera oczekiwania na najgorsze. Do dziś pamiętam opowieści jak to od jednego pioruna cała wieś się spaliła. Brr... No ale w dzisiejszych czasach, w wielkich blokowiskach, raczej nic nam nie grozi, dlatego biegałam od jednego okna do drugiego z okrzykami do mojego M.: łał, widziałeś jak się błysło!, ale grzmi! ale leje, świata nie widać! i tym podobne :) Mówi się, że po każdej burzy zawsze świeci słońce, słońca co prawda wczoraj już nie było, bo burza przydarzyła się wieczorem ale natura obdarzyła nas piękną tęczą :)
Nie omieszkałam tego uwiecznić :)






Zdjęć w trakcie niestety nie udało mi się zrobić bo mam za słaby aparat, ale pioruny, które rozpruwały niebo były piękne, chociaż wiem, że niestety burze w całym kraju wyrządziły ogromne szkody :(

Szkoda, że to co piękne, jednocześnie bywa niebezpieczne.


środa, 22 lipca 2009

Stara maszyna

Swego czasu, od rodziców mojego M dostałam, a właściwie wyłudziłam starą maszynę :) Stała sobie zapomniana przez wszystkich na strychu i rdzewiała. Kiedy ujrzałam ją na własne oczy zamarłam, najpierw z przerażenia, bo taka była zaniedbana, a później po wyobrażeniu sobie jaka może być piękna po zdarciu rdzy, z zachwytu :)
Po przetransportowaniu jej do domu wzięłam się ochoczo do pracy. Najpierw szczotką drucianą zdarłam z niej kilo rdzy, a następnie potraktowałam żeliwne nogi odrdzewiaczem. Rdza była zżerana aż szumiało ;) Kiedy nogi były już czyste pomalowałam całość czarną emalią. Niestety blat był zbyt zniszczony, więc musiałam go wyrzucić, ale w Castoramie kupiłam płytę w kolorze wenge i przykręciłam do nóżek :)
Efekt końcowy prezentuje się tak i służy jako stolik telewizyjny :)





Góra od maszyny była w nie najgorszym stanie, więc wymagała lekkiego już odrdzewienia i umycia.
Teraz stoi na parapecie okna w sypialni i cieszy moje oczy :)






poniedziałek, 20 lipca 2009

Kwiatowo...

Bardzo kocham przyrodę i wszystko co z nią związane i dlatego nie wyobrażam sobie mieszkania bez kwiatów! To taka namiastka natury w moim domu. Kwiaty są dosłownie wszędzie. Stoją na wszystkich parapetach, komodach, półkach i półeczkach, w kuchni, w pokojach, na balkonie i nawet w łazience chociaż niestety to sztuczna roślinka :( Dbanie o rośliny, patrzenie na nie uspokaja mnie i wycisza, lubię je pielęgnować, przemawiam do nich, wierzę, że mnie słyszą, choć nie wszystkie słuchają :) Moim marzeniem jest kiedyś mieć ogród, taki zielony, trochę dziki, gdzie zarówno ja, jak i zwierzęta go odwiedzający miałyby swój azyl.
A na razie muszę się cieszyć tym co mam, czyli moim małym domowym ogródkiem...










:[)


piątek, 17 lipca 2009

Krakowskie klimaty...

W ramach wakacyjnych wędrówek zawitałam na kilka dni do Krakowa. Byłam już kilka razy w grodzie Kraka ale tym razem obiecałam sobie, że na Kraków spojrzę trochę z innej strony. Nie obyło się bez odwiedzenia najważniejszych i najbardziej znanych miejsc jak Rynek czy Wawel, bez tego uważam wizyta w Krakowie byłaby nieważna ;) ale głównie skupiłam się na odwiedzeniu starego krakowskiego Kazimierza. Jakoś do tej pory omijałam tą dzielnicę, a przecież jest ona piękną i bogatą w historię, zwłaszcza związaną z kulturą żydowską. Odnalazłam w niej stare zapomniane uliczki, nieodrestaurowane jeszcze kamienice na ul. Szerokiej, które pobudzały moją wyobraźnię. Piękne synagogi, kirkuty i sklepy, które zachowując ducha, wyglądały jakby czas zatrzymał się w miejscu. Niesamowitym przeżyciem była wędrówka ulicami Getta z placem Bohaterów Getta, który był głównym placem apeli i selekcji ludności, a teraz stał się pomnikiem pamięci pomordowanych Żydów.

Krzesła ustawione na placu a jest ich 33 większych i 37 mniejszych przypominają wystawione krzesła z mieszkań podczas ostatecznego wysiedlania getta w 1943 roku.




Odwiedziłam także słynną fabrykę Oskara Schindlera, który chronił Żydów dając im prace w swojej Fabryce Emalii przy Lipowej 4



Nie byłabym sobą gdybym nie zawitała ma ul. Krakowską gdzie swego czasu żył i opiekował się najbiedniejszymi Św. Brat Albert Chmielowski. Będę o nim jeszcze pisała bo jest to postac niezwykła, która miała i nadal ma wielki wpływ na moje życie. Poniżej dom Brata Alberta przy Krakowskiej 47


Na koniec jeszcze kilka zdjęc z Krakowa

stara, poczciwa Wisła



Wawel


Planty w deszczu


Stary Rynek


Okno papieskie przy Franciszkańskiej 3


Klasztor Klarysek przy Grodzkiej 54




wtorek, 14 lipca 2009

Po długiej przerwie...


Tak, wiem, dawno mnie tu nie było bo jak to w moim przypadku bywa zapaliłam się bardzo do pisania bloga i niestety szybko zgasłam :(
Tak niestety mam ze wszystkim i mimo usilnej walki z tą "słabością" przegrywam z kretesem.
Wiele się u mnie wydarzyło przez ten czas, wiele zmieniło, wielu rzeczy nie pokażę już i nie opiszę, ale przecież przyjdzie nowe i tym nowym chcę się zacząć z Wami dzielić :)







Wspominałam już, że jestem w trakcie tworzenia mojego nowego pokoju po przeprowadzce, pokój jest już prawie ukończony a zdjęcia powyżej przedstawiają niektóre elementy jego wystroju. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym co jakiś czas czegoś w nim nie zmieniła, okropnie nie znoszę rutyny i szybko się nudzę dlatego zmiany w moim życiu i otoczeniu są konieczne ale sprawia mi to ogromną radość :)



Pozdrawiam!


LinkWithin

Podobne posty z Miniatury