czwartek, 29 kwietnia 2010

Posprzątać serce...

W poszukiwaniu nowego cytatu na boczny pasek zagłębiłam się między półki mojej biblioteczki. Jakież było moje zaskoczenie gdy pośród książek odkryłam mój stary zeszyt z wierszami i sentencjami, prowadzony kiedy byłam w liceum. Z biciem serca przewracałam pożółkłe już kartki. Tyle mądrych zdań i wierszy zebranych w jednym zeszycie. Zaskoczenie było ogromne. To naprawdę ja je wybierałam i wpisywałam? Czyżbym w tamtym czasie była tak wrażliwą, dojrzałą osóbką?
Szczególną uwagę przykuł jeden wiersz...


UJRZAŁAM CIEBIE

Ujrzałam Ciebie śpiącego,
Wydało mi się, żeś chory
Więc się cichutko wślizgnęłam
Do serca twego komory.

Najpierw do okien podbiegłam,
Otarłam z kurzu framugi,
Rozwarłam wszystkie na oścież
By słońca wpuścić w nie strugi.

Ogień pod kuchnią wznieciłam,
Bo ziąb w komorze był duży.
Kwiatów przyniosłam z ogródka,
Wody nalałam do kruży.

I wnet- o dziwna przemiano -
W zimnej i dusznej komorze
Taka się wiosna zrobiła
Jak tam po lasach, na dworze.

Na koniec wzięłam do ręki
Te ksiegę, którą Bóg czyta
I odsłoniłam z niej kartkę,
Co dotąd była zakryta.

Teraz już wszystko gotowe,
Cieplutko, ogień się pali,
Gdzie spojrzeć, słońce aż miło.
Adieu, więc można iść dalej...

                                     /Olga Drahonowska/


Może oprócz naszych mieszkań warto na wiosnę posprzątać także własne serce?






poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Mam i ja...

...koronę! Nie, nie, za żadnego księcia się nie wydałam bynajmniej ( i może szkoda) ;) ale taką o jakiej już od dawna marzyłam. Metalową z lilijką na zwieńczeniu do której można włożyć kwiatka lub świeczke, do ozdoby mojego "królestwa" ;)
Jest ze mną od piątku, a że była cała szara więc ją szybciutko troszkę pobieliłam co by nabrała dostojnego, starego wyglądu :)






Na razie znalazła miejsce w wazonie przyozdobiona kulą bukszpanu ale tak naprawdę to cały czas szukam jej docelowego miejsca.
Na kuchennej półce zamieszkały szafirki, które to sobie sprawiłam po wczorajszym ciężkim dyżurze. Od razu weselsza wracałam do domu :)




W ostanim czasie, na zamówienie powstały dwa talerze ozdobione techniką dekoupage na szkle.
Mam nadzieję, że spodobają się przyszłym właścicielkom :)







A na koniec zapowiedź lata :)
już są i choć troszkę "plastikowe", to w smaku przypominają te prawdziwe, czerwcowe i kuszą swoją czerwienią. Mnie też skusiły swoim wyglądem :) więc jeśli komuś na ich widok też ślinka pociekła to proszę bardzo: "panie sie nie krempiom, panie sie częstujom" ;)






Pozdrawiam!!!


piątek, 23 kwietnia 2010

My Vintage Treasures & przygruntowe przymrozki...

Bardzo spodobała mi się zabawa którą zapoczątkowała Lavande i zaraz zaczęłam myśleć o moich pamiątkach z przeszłości, które to dla mnie stanowią swoisty "skarb". Z żalem stwierdzam, że nie ma tego wiele, raptem dwie fotografie rodzinne, dwie książki odziedziczone po przodkach i Madonna która przywędrowała do nas całkiem niedawno ale jest dla mnie drogocenną, wręcz bezcenną rzeczą.

Fotografie są pamiątką komunijną mojej Mamci i jej brata. Wiele razy opowiadała mi jak w tamtych czasach wyglądał dzień I Komunii Świętej, z niedowierzaniem słuchałam o skromnej sukieneczce komunijnej, prezencie na który składały się głównie słodycze a po uroczystości powrót do codziennych zajęć...








O kolejnym skarbie wspominałam już wcześniej tutaj  więc nie będę pokazywała zbioru starych pism jeszcze raz. Mimo, że nie ma ich u mnie w domu to głęboko wierzę że z czasem to się stanie. Jakoś teraz nie mam odwagi zabierać ich od rodziców. Za to powieść Stefana Żeromskiego, którą dostałam od mojej babci jest cały czas ze mną. Cieszę się z tego babcinego daru. Charakterystyczna dla tamtych czasów okładka i druk...






Mam nadzieje, że przetrwa ze mną jeszcze długo, może przeczytają ją także moje dzieci? :)

Madonne zapragnęłam mieć odkąd zaczęłam pisać bloga. Długo nie mogłam trafić na taką, która urzekłaby mnie swoją prostotą i tym czymś czego tak naprawdę nie potrafię nazwać. Pewnego razu, będąc na targu staroci, spotkałyśmy się i już wiedziałam kiedy Ją ujrzałam, że bez niej nie wrócę choćby nie wiem co.  Stała wśród różnorakich klamotów, smutno się uśmiechała i czekała cierpliwie...  na mnie :)




Teraz jest strażniczką domowego ogniska i strzegę jej jak oka w głowie... Jest bardzo stara i trochę zniszczona co oczywiście mi wogóle nie przeszkadza. Pan który mi ją sprzedawał powiedział, że pochodzi z czasów międzywojennych. Ciekawa jestem co przechodziła, gdzie była, kto się do niej modlił??
Te pytania niestety pozostaną bez odpowiedzi.





Brakuje rodzinnej zastawy, sztućców, serwet, mebli. Niestety moja rodzina nigdy nie przywiązywała do tego uwagi. Teraz mama niczego nie wywala twierdząc, że to kiedyś będzie miało wielką wartość i pewnie ma racje :) Ja chomikowanie mam po niej.


Mimo, że kalendarzowa wiosna jest od dawna to ta za oknem pogodą nas wogóle nie rozpieszcza. Dziś rano wychodząc na spacer z Mają zauważyłam, że gdzie niegdzie trawa była pokryta szronem! Ocho, myślę sobie, przygruntowe przymrozki. No ale w końcu nie ma się co dziwić. Przecież nie od dziś wiadomo, że: "Kwiecień plecień poprzeplata, trochę zimy, trochę lata".
No i mamy, rano zima a w południe lato ;) i całe szczęscie bo dzięki temu mogę oglądać i takie widoki :)










i ulubiona pozycja Majki, "na żabę" i gdyby tylko jeszcze zamiast patyka miała kość, byłaby najszczęśliwszą psiną na świecie ;)





Miłego weekendu!!!


wtorek, 20 kwietnia 2010

Sceny balkonowe...

Już od dawna planowałam zrobić pozimowy porządek na balkonie. Ostra zima, opierająca się wiosna a w ostatnim czasie wydarzenia Smoleńskie spowodowały, że wogóle nie miałam ochoty na jakiekolwiek porządki ani tym bardziej dekorowanie. Ale powiedziałam sobie "basta" tak dalej być nie może, pogoda coraz cieplejsza więc i na balkonik mój kiszkowaty zaczęłam coraz częściej wychodzić, ale to dosłownie wychodzić na chwilkę i zaraz wracać bo o dłuższym przebywaniu na nim nie było już mowy. W minioną sobotę wzięłam się ostro do roboty. Zeschłe lub niestety zmarznięte rośliny powywalałam, miotły, ścierki i proszki wszelakie poszły w ruch i balkonik zaczął przypominać przytulne miejsce na którym z przyjemnością w cieplejsze dni napiję się kawy...


Zakupione wcześniej cyprysy przesadziłam i zajęły miejsce zmarzniętych, w koszyczku znalazły miejsce stare prawidła znalezione na pchlim targu, a kamień przywieziony dawno temu z podróży doczekał się nowej szaty...


Swoje zastosowanie znalazła też mała skrzyneczka po mandarynkach, która teraz będzie robiła za ogrodową skrzynkę na kwiaty :)





Moim marzeniem było mieć swoje własne drzewo
i mam :)
ufam, że będzie dzielnie rosło, muszę je tylko przesadzić do większej doniczki :)

oto moja wierzba :)





Niestety na tak wąskiej przestrzeni trudno uzyskać coś sensownego. Jestem zła na budowniczych i projektantów, że balkonik nie jest jeszcze raz taki szeroki, byłby z niego fajny taras wręcz, no bo co im szkodziło?? ;) ale zaraz siebie sama pocieszam, że i tak fajnie, że wogóle jest bo w poprzednim miejscu zamieszkania miałam tylko drzwi balkonowe! to dopiero wymysł i bujna wyobraźnia budowniczych :)

Idę teraz sobie zrobić kawkę i biegnę się ogrzać w promieniach słońca na balkonie póki jeszcze nie przeszło na drugą stronę :)


Pozdrawiam wszystkich serdecznie!

wtorek, 13 kwietnia 2010

Jak zrozumieć...

Jak zrozumieć to co się stało w sobotę?
Jak wytłumaczyć sobie sens śmierci 96 osób, które poległy już i tak na zbroczonej krwią ziemi?
Ja od soboty nie potrafię.
Od soboty jestem w pewnego rodzaju letargu który nie pozwala mi wrócić do rzeczywistości.
Nie potrafię się skupić ani zrobić nic sensownego, jestem totalnie rozbita.
A przecież to nie był dla mnie nikt bliski, i, jak pisze Ori, często nie zgadzałam się z niektórymi decyzjami polityków, niektóre mnie złościły lub dziwiły, ale jednak z niektórymi z tych osób spotykałam się na "szklanym ekranie" i poprzez ten "szklany ekran" poznawałam.
Będzie ich brakowało.
Będzie brakowało uśmiechu Pani Izabeli Jarugi Nowackiej, ciepłych wypowiedzi Pani Prezydentowej a nawet sumiastych wąsów Krzysztofa Putry...
I tylko szkoda, że aby Polska stanowiła jedność musiała wydarzyć się taka tragedia...





Chciałam przytoczyć słowa modlitwy franciszkańskiej, które są ze mną w te trudne dni i które pomagają mi zrozumieć, może komuś one też pomogą...


Panie, uczyń z nas narzędzia Twojego pokoju,
abyśmy siali miłość, tam gdzie panuje nienawiść;
wybaczenie, tam gdzie panuje krzywda;
jedność, tam gdzie panuje zwątpienie;
nadzieję, tam gdzie panuje rozpacz;
światło, tam gdzie panuje mrok;
radość, tam gdzie panuje smutek.
Spraw, abyśmy mogli nie tyle szukać pociechy,
co pociechę dawać;
nie tyle szukać zrozumienia,
co rozumieć;
nie tyle szukać miłości,
co kochać;
albowiem dając - otrzymujemy;
wybaczając - zyskujemy przebaczenie;
a umierając rodzimy się do wiecznego życia.


                                                                                            /św. Franciszek z Asyżu/

środa, 7 kwietnia 2010

Pierwszy raz...

...zawsze kiedyś musi być :)
Tym razem też tak było i to potrójnie, otóż:
~ pierwszy zakup na allegro ( tak, tak, moje miłe nigdy wcześniej tego nie robiłam choć zaglądałam nie raz) :)
~ pierwszy pobielony mebelek
~ pierwsza w życiu hortensja!
Jakieś dwa posty wstecz zdradziłam, że poszukuję półeczki na bibeloty do kącika kuchennego.
A że ja uparta jestem i w gorącej wodzie kąpana to najlepiej jakby była natychmiast.
Zamiast przygotowywać święta, choć udało mi się szczęśliwie pogodzić jedno z drugim, zaczęłam swoje poszukiwania. Przekopałam większą część Internetu (tak mi się przynajmniej wydaje), aż tu nagle olśnienie! wstąpię do największego wirtualnego supermarketu! Jak pomyślałam, tak zrobiłam i znalazłam!
Od razu wpadła mi w oko i nie było już wyjścia, musiałam ją kupić.
Na drugi dzień sosnowa półeczka była już u mnie. To się nazywa expres!
Wszystko straciło ważność, co tam babki i mazurki skoro ja mam bielenie przed sobą!
Wzięłam się ostro do roboty. Farby i pędzle poszły w ruch, ja zresztą też, bo na drugi dzień boleśnie to odczułam ;) ale efekt, przeszedł moje najśmielsze oczekiwania i stwierdzam, że to wcale nie jest takie trudne na jakie wygląda a metoda suchego pędzla i przecierki jest rewelacyjna  :)





Pusta ściana nabrała sielskości...


a ja mam gdzie wyeksponować moje ulubione bibeloty...




Przy okazji powstał obrazek ze starych widokówek i nut...




Przed świętami także odwiedziłam giełdę kwiatową i tam oprócz cyprysików na balkon, które pokażę kiedy indziej, nabyłam drogą kupna moją pierwszą w życiu hortensję. Wiedziałam, że jest piękna ale nie wiedziałam, że aż tak! Te delikatne płatki, i maleńkie "guziczki" w środku bardzo mnie rozczuliły.
Nie wiedziałam tylko, że hortensja jest taka wymagająca pod względem wody.
Wystarczyło, że nie podlałam jej jednego dnia a jej delikatne płatki zwiotczały i skurczyły się.
Na szczęście szybko po podlaniu wróciła do formy. Przeczytałam też, że aby hortensja zakwitła na drugi rok nie wolno obcinać jej suchych kwiatostanów.
Człowiek uczy się całe życie :)






Dziś w Poznaniu świeci piękne słońce :)
więc takiego słońca wszystkim i za oknami i w sercu życzę i pędzę z Majką na spacerek,
może przy okazji się trochę opalę? ;)

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Lany poniedziałek...

Bardzo lubię tę naszą polską tradycję. Woda się leje strumieniami ;)
Ja od rana zrobiłam śmigusa moim koleżankom z pracy bo to przynosi pomyślność a po powrocie dostało się i Połówkowi i nawet Majce, a co! niech psina  pozna smak  tradycji ;)
co prawda popatrzyła się na mnie ze zdziwieniem i pytaniem w oczach: ale o co ci chodzi?
ale co była mokra to jej. Ja naturalnie nie zostałam oszczędzona i szklanica wody wylądowała na moich plecach, pisków nie było końca :)
Po południu wybraliśmy się na spacer, a tam ku mojemu wielkiemu zdziwieniu cicho i pusto,
tylko ślimaki zaopatrzone w domki na grzbiecie odważnie wędrowały
bo przecież przed wodą zawsze zdążą się schować ;)





A Wam jak mija śmigus dyngus??



Pozdrawiam świątecznie :)


sobota, 3 kwietnia 2010

Wesołego Alleluja...



Samych radosnych, wypełnionych pokojem, wiarą i nadzieją świątecznych chwil.
Niech moc płynąca od Zmartwychwstałego wypełni Wasze serca i myśli.
Życzę miłego świętowania w gronie najbliższych!

Monika :)





LinkWithin

Podobne posty z Miniatury