Ja od rana zrobiłam śmigusa moim koleżankom z pracy bo to przynosi pomyślność a po powrocie dostało się i Połówkowi i nawet Majce, a co! niech psina pozna smak tradycji ;)
co prawda popatrzyła się na mnie ze zdziwieniem i pytaniem w oczach: ale o co ci chodzi?
ale co była mokra to jej. Ja naturalnie nie zostałam oszczędzona i szklanica wody wylądowała na moich plecach, pisków nie było końca :)
Po południu wybraliśmy się na spacer, a tam ku mojemu wielkiemu zdziwieniu cicho i pusto,
tylko ślimaki zaopatrzone w domki na grzbiecie odważnie wędrowały
bo przecież przed wodą zawsze zdążą się schować ;)
A Wam jak mija śmigus dyngus??
Pozdrawiam świątecznie :)
Kochana mój śmigus spędzam właśnie w pracy.Całuję
OdpowiedzUsuń..i przeczytaj mój komentarz pod poprzednim postem (przed chwilką go dodałam)
A ja nie przepadam za tą tradycją. Zamiast zabawy i polewania jest chamskie polowanie na bezbronne dzieci, lanie kilkulitrowymi butlami albo rzucanie zza węgła plastikowych worków wypełnionych wodą. Moja Ola wróciła z podwórka z płaczem, bo jej kilkunastoletnie wyrostki wlały butlę wody prosto za kołnierz.
OdpowiedzUsuńOj Miro, to faktycznie niefajnie :/ ja też nie znoszę chamstwa, tradycja tradycją ale dobre wychowanie i umiar w laniu wodą powinny być.
OdpowiedzUsuńCzarna, przeczytałam poprzedni komentarz i się uspokoiłam ;) wysłałam Ci maila!
Wyjątkowo ,,sucho,, ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie
Moc pozdrowień Wielkanocnych przesyłam i miłego świętowania życzę :)
OdpowiedzUsuńIkuniu, zaraz po Świętach napiszę do Ciebie maila w sprawie "kupnej" korony.
Serdecznie Ci dziękuję za karteczkę, jest śliczna i zdobi mój świąteczny stół :)
Ściskam Cię bardzo mocno :*
I też dzisiaj byłam troszkę mokra, razem z Ramzesem :)
moj maz jak kiedys po raz pierwszy zobaczyl te tradycje w polsce a bylo wtedy niesamowicie cieplo, to padal ze smiechu tam mu sie to podobalo :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze i najważniejsze,to bardzo dziękuję za karteczkę!Aż mi wstyd ,że nie zdążyłam Ci się odwdzięczyć ale dziękuje bardzo!!!
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj polana byłam kilkakrotnie ale tak niedużo, symbolicznie ..W takich ilościach ,to niegrożne i da się przeżyc!
Buziaki przesyłam
Ja od jakiegoś czasu oflagowuję się, i jestem pod ochroną ;) ale ogólnie kibicuję tej tradycji pod warunkiem,że jest zabawą i uciechą dla obydwu stron. Jeżeli jest tego akceptacja to i z wiadra można lać. A co :)))
OdpowiedzUsuńNareszcie mogę dorwać się do kompa.
OdpowiedzUsuńDwa dni przyjmowania gości od rana mam za sobą.
Wypatrzyłaś dorodne ślimaczki.
Pozdrawiam serdecznie.
Zgdazam się zs Penelopą> Jak jest akceptacja to proszę bardzo, a jak nie, to wara:) Ja jako podloptek nie znosiłam tej tradycji, bo jak to tak, człowiek się wystroił w poniedziałek w najlepsze ciuchy, hehehe, i maszeruje rodzinnie w dobrym humorze do kościoła, a tu chluuuus. No popłakać się można (łez przynajmniej nie widać bo i tak się jest mokrym od stóp do głów). Tak więc nie znosiłam, a teraz.... a teraz już jestem za stara i nikt mnie oblewać nie chce:( Tym bardziej, że tu tradycja to nieznana...
OdpowiedzUsuńBuziolki poświąteczne Ikuś:)
Fakt..tradycja zanika. Ślimaczki niestety wyszły z ukrycia, u mnie nawet są całe ślimacze kolonie...koszmar...znaczy się, lubię ślimaki i absolutnie mi nie przeszkadzają,ale boję się,że je niechcący spalę z ubiegłorocznymi chwastami, albo porozdeptuję, więc każą wiązkę badziewia przeglądam i je wyławiam...trwa to całe wieki,w ogrodzie bajzel, a robi się co raz bardziej zielono!
OdpowiedzUsuńbuziaki
tu nikt nie zna tej tradycji i mozna spokojnie wyjsc z domu, nie, ja tez nie za bardzo bylam za wylewaniem wody na dziewczynki idace do kosciola. Ale tradycja sama w sobie fajna....
OdpowiedzUsuńU nas lało z nieba cały dzień, taki naturalny śmigus dyngus :))
OdpowiedzUsuńNaprawdę piękny blog. Będę zaglądać, żeby oko nacieszyć. Pozdrawiam.Petite Juliette.
OdpowiedzUsuń