... Ci z Was, którzy wędrują ze mną od dłuższego czasu wiedzą, że zakochana jestem bez pamięci w krówkach. Dzisiejszy post będzie poświęcony właśnie im, bo już dawno nic o krówkach nie wspominałam. Tak się złożyło, że w ostatnim czasie stałam się posiadaczką dwóch nowych krówek, każdej innej ale jakże urodziwej ;)
Pierwsza krówka o wdzięcznym imieniu FLORENCJA przyfrunęła z Minty House z wyprzedaży, którą zorganizowała Ewcia :) marzyłam o takiej krówce na kółkach od dłuższego czasu,
warto marzyć :)
Druga zamieszkała na stołku barowym zakupionym od Madzi :)
Zainspirowana
TYM taboretem, postanowiłam sobie zrobić podobny. Nie powiem że było łatwo,
raz że gabaryty do malowania spore i nierówne, to jeszcze kombinowanie jak tu w miarę dokładnie nanieść grafikę, która wydrukowana była w dwóch częściach, no ale myślę, że się udało :) Efekt przecierki w postaci łat zamierzony ;)
chciałam mieć taki stołek by móc przycupnąć sobie przy blacie kuchennym, który mam dość wysoko,
by podczas krojenia, dłubania, ucierania itp nie stać ;)
ech, ja to jestem wygodna :p
taki stołek to jeszcze jeden plus, teraz gdy feeria barw za oknem śniadanko jem przy blacie właśnie, gapiąc się na cudne widoki za nim :)
czysta przyjemność!
o, jest i trzecia krówka, ta co wszędzie swoją mordkę musi wetknąć ;)
ale tej to prawie zawsze zostaje wybaczone ;)
A jak wam się podoba letnia wersja jesieni??
mnie bardzo :)
Pamiętam, że w zeszłym roku było podobnie :)
Słoneczna jesieni trwaj!
Pozdrawiam!