niedziela, 30 sierpnia 2009

Targ staroci i nowe nabytki...

Jak co niedzielę w Starej Rzeźni poznańskiej odbywa się targ staroci. Miejsce niesamowite i magiczne pod wieloma względami. Spotykają się tam wszyscy ci, którzy kochają się w starych, przedmiotach i tacy którzy w niezliczonych "rupieciach" potrafią dostrzec prawdziwe perełki. Tłok i zgiełk jak na prawdziwym starym targu. Dostać można tam wszystko, począwszy od starych, drogich mebli ludwikowskich, po przedmioty drobne, zdawałoby się, nikomu niepotrzebne. Cieszę się jak dziecko kiedy tam jestem i bez pospiechu mogę pobuszować po straganach i obowiązkowo potargować.




Pozdrawiam!

wtorek, 25 sierpnia 2009

Pełen relaks...

Dziś podjęłam decyzję, że cały dzień będzie dla mnie, a co! Dzisiaj byłam samolubna. Rano po powrocie z pracy wzięłam szybki prysznic, wyłączyłam telefon i domofon i poszłam spać. Nadgoniłam sen chyba za wszystkie czasy, chociaż czytałam, że niestety nie można odespać zarwanych nocy :(
Po przebudzeniu wylegiwałam się w łóżeczku nigdzie się nie spiesząc, nie myśląc o niczym, chociaż Maja już mnie wołała po swojemu na spacer. No i niestety nie było innego wyjścia jak się ubrać i opuścić gniazdko, ale wytłumaczyłam sobie, że taki spacer z psiną to przecież też relaks, a żeby było bardziej przyjemnie wybrałyśmy się do pobliskiego lasu...




Maja cała dzika brykała szczęśliwa a ja za nią podążając wdychałam świeże powietrze i podziwiałam piękno przyrody. Uspokajające to jest bardzo i takie uspokojone (ja) i wyczerpane do cna (Majka) wróciłyśmy do domu. Po drodze natknęłyśmy się na piękny przydomowy ogródek.




i kapliczkę

Taki dzień to super sprawa. Odpoczęłam, odstresowałam się, dopieściłam i z nowymi pokładami sił mogę stanąć w szranki z życiem. Szkoda tylko, że jutro muszę iść do pracy :( no ale jak mówi stare ludowe porzekadło, "nic co dobre nie trwa wiecznie", ale jak dobrze, że się zdarza!

piątek, 21 sierpnia 2009

Moje wytwory...

Od jakiegoś już czasu noszę się z zamiarem pokazania tego co robię w wolnej chwili. Bardzo lubię tworzenie czegoś z niczego, wtedy mam największą radość, ale szczególnie lubię dekoupage i łączenie różnych jego metod. I tak całkiem niedawno poprzez połączenie klasycznej metody z metodą złoceń powstały moje retro obrazki...
Sosnową deseczkę zabejcowałam na kolor ciemnego brązu, na środku nakleiłam obrazek a jego obramowanie oraz widoczne boki deseczki posmarowałam klejem do złoceń i naniosłam złoto. Na koniec, dla lepszego efektu odcisnęłam szablonowe ornamenty.
Efekt końcowy oceńcie sami :)







Na koniec podaje najświeższe wieści z frontu ;) Majka zdaje się zaakceptowała nowe miejsce i nas. Jest jeszcze troszkę nieufna i zalękniona ale myślę, że czas, nasza cierpliwość i troska będzie najlepszym lekarstwem. Dziękuję za Wasze ciepłe komentarze, które zaczynają się pojawiać, jest mi niezmiernie miło, że tu zaglądacie :)


wtorek, 18 sierpnia 2009

Nowy mieszkaniec...

Tak jak wspominałam od niedzieli w naszym domu pojawiła się Maja :) To urocza, spokojna suczka rasy beagle, która od pierwszego wejrzenia podbiła nasze serca. Maja ma prawie 2 lata i znalazła się u nas ponieważ rodzina, u której była do tej pory nie mogła się dalej nią opiekować, a ponieważ od zawsze marzyłam o psie właśnie tej rasy, postanowiliśmy ją zaadoptować. Kiedy już zajechaliśmy na miejsce, a musieliśmy jechać po nią aż za Olsztyn, Maja podeszła do nas bardzo nieufnie, jakby czuła, że zaniedługo będzie musiała się rozstać ze swoją dotychczasową rodziną, nie pozwoliła się pogłaskać ani zbliżyć do siebie ale po chwili obwąchiwania i przekupieniu smakołykami (jest strasznym łasuchem) przekonała się do nas do tego stopnia, że sama poszła z nami do samochodu. Podróż zniosła dzielnie i choć byliśmy bardzo zmęczeni drogą (było nie było zrobiliśmy ponad 700 km w jeden dzień) to szczęśliwi, już we trójkę wróciliśmy do domu. Mam nadzieję, że wspólne dalsze życie będzie dla nas wielką przygodą, że Maja się przyzwyczai do nas i polubi, bo my pokochaliśmy już ją bardzo :)
Oto Maja w całej okazałości...








sobota, 15 sierpnia 2009

Tuż za rogiem... jesień


Tak, tak, mimo, że jeszcze lato trwa, to w powietrzu i w przyrodzie widać już jesień. Krzewy i drzewa nieśmiało stroją się w jesienne szaty przyozdabiając się w fioletowe, czerwone i żółte koraliki... Jarzębiny uginają od pomarańczowych kiści, róże w pełnym rozkwicie, a mirabelki żółcą się aż miło. Nawet orzechy i kasztany już czekają kiedy będą mogły wypuścić swoje owoce w świat, ach, a tak było miło... Po dzisiejszym spacerze ogarnęła mnie pewnego rodzaju nostalgia za tym co jeszcze trwa ale niebawem się skończy. Przyjdzie nowe, przyjdzie inne. Cieszy mnie jedyne fakt, że na swój sposób też piękne... Bardzo cieszę się, że od jutra będę miała z kim spacerować i podziwiać te wszystkie jesienne cuda natury. Nareszcie w naszym domu pojawi się pies! Długo oczekiwany i przeze mnie wymarzony. To beagle. Jutro razem z M po niego jedziemy i już nie mogę się doczekać kiedy razem będziemy w domku. Cały następny post będzie poświęcony właśnie jemu, a właściwie jej, bo to suczka :)
Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających do mnie i trzymajcie proszę za jutrzejszy dzień kciuki :)


poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Książka na lato...

Spośród wszystkich książek jakie posiadam, a posiadam ich sporo bo czytać lubię, mam takie, które można zaliczyć do lekkich, łatwych i przyjemnych. Taka właśnie książka wpadła mi niedawno w ręce. Pochłonęłam ją w dwa dni, bo oderwać się trudno od losów bohaterki z którą się niejako identyfikuję. Tą książką jest "Gosposia prawie do wszystkiego" Moniki Szwaji.
Autorkę tę wręcz uwielbiam za jej poczucie humoru, lekkie podejście do życia i przyjazne nastawienie do ludzi, takie właśnie cechy mają bohaterki jej ksiażek razem z tytułową gosposią Marią, która chcąc rozwiązać swoje problemy zmienia radykalnie życie budując je na nowo w nowym mieście, wśród nowo poznanych ludzi. Ile osób dziś miałoby do tego odwagę? Będąc pod wrażeniem losów bohaterki oraz pięknych opisów miasta, w którym jeszcze nie byłam, wybrałam się na jednodniową wycieczkę do Szczecina, bo tam właśnie dzieje się cała akcja. To było niesamowite wrażenie, chodzić tymi samymi ulicami opisanymi w książce, podziwiać widoki portu, odwiedzać miejsca a nawet knajpy, w których bywała tytułowa Maria :) Zabawę miałam przednią i tylko żałowałam, że mam tak mało czasu na zobaczenie wszystkiego.

Mam nadzieję, że choć troszeczkę zachęciłam Was do przeczytania "Gosposi prawie do wszystkiego" i przy okazji odwiedzenia portowego miasta. Mnie się bardzo podobało :)

czwartek, 6 sierpnia 2009

Coś na ochłodę...

Lato w pełni i nie wiem jak jest gdzie indziej, ale w Poznaniu istny upał. Chociaż jestem zmarzluchem i bardzo lubię ciepło, to są takie dni jak dziś, że najchętniej schowałabym się do lodówki i przeczekała ten żar. Oczywiście nie zrobię tego bo się nie zmieszczę, ale za to mam inne metody na ochłodę, a że jestem kawoszem, serwuję sobie pyszną kawę mrożoną :)

Szklankę zimnego mleka i zimnej wody mineralnej wlewam do dużego miksera i razem z 2 łyżkami rozpuszczalnej kawy mieszam dość długo tak aby wytworzyła się piękna pianka, dodaję do tego sporo lodów waniliowych lub śmietankowych i trochę cukru cały czas mieszając.
Po chwili delektuję się już pyszną, mrożoną kawą :)

Dla zwiększenia efektu chłodzenia dorzucam parę kostek lodu

Polecam!






Co by jeszcze bardziej ostudzić klimat dorzucę kilka fotek które robiłam będąc w sobotę nad jeziorem Głębokim. Zdjęcia powstały podczas pływania rowerkiem, więc można powiedzieć, że są robione z samego środka jeziora :)









Miłego dnia! :)

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Retro charm...

Już jest, leży koło mnie i patrzy swymi pięknymi oczętami jak piszę posta. Praktycznie się z nią nie rozstaję, jest jak mój talizman, przedmiot magiczny pełen dobrych mocy bo wierzę, że takie posiada. Jej delikatność, dodaje mi delikatności, jej nieśmiały uśmiech sprawia, że się uspokajam, przymknięte oczy koją, przechylona główka zmusza do zatrzymania i kontemplacji.
Mała dziewczynko z retro charm, bądź na zawsze małą dziewczynką w moim sercu.






LinkWithin

Podobne posty z Miniatury