poniedziałek, 28 lutego 2011

A maszyna stuk, stuk, stuk...




... ale jednak pozwólcie, że "przerzucę" się na klawiaturę komputera, z którą jestem bardziej zaprzyjaźniona i na której pisanie trzeba włożyć mniej wysiłku ;) Swoją drogą, podziwiam wszystkie panie, które piszą lub pisały na maszynie bo to bardzo ciężkie zajęcie a do tego "Z" jest w innym miejscu niż na klawiaturze i pisząc ciągle się myliłam :) Z jej przeniesieniem także był nie mały problem, bo waży chyba z 10 kilo...



Będąc w domu lubię powracać do wspomnień, szukam starych przedmiotów, które pamiętam z dzieciństwa. tym razem znalazłam starą maszynę z lat 80-tych, ale co najważniejsze działającą! Kurz także stary ;)





***

Coś ostatnio nie mam weny do pisania postów. Cieszę się jednak, że dni są coraz dłuższe i że słońce, mimo mrozu, rozpieszcza mnie swoimi promieniami, od razu chce się żyć! Liczę na to, że wena wróci i będzie mi się chciało chcieć :) Tymczasem rozkoszuję się zapachem hiacyntów i... świeżo pieczonego chleba, mój właśnie rumieni się w piekarniku :)






Pozdrawiam Was kochani serdecznie!


niedziela, 20 lutego 2011

Chleba naszego powszedniego...

... daj nam dzisiaj...
i dał a raczej natchnął do działania ;) i ika teraz wdycha zapach świeżo upieczonego chleba, trzyma w ręku bochen i nadziwić się nie może, że to ona sama, samiuteńka (no z niewielką pomocą Niebios) ten chleb upiekła :) Czy wyobrażacie sobie dom bez chleba??  Ja nie :)  bo czy jest coś lepszego od świeżej pajdy chleba z masłem?...












Przepis razem z zaczynem dostałam od koleżanki z pracy. Śmiałyśmy się, że to taki chleb pokoju :)
Każda następna osoba, która go robi ze swojego ciasta odkłada trzy łyżki do słoika na zaczyn dla następnej.
Ja też tak zrobiłam i jutro przekażę go dalej :)

Chleb Babci Wandy:

1 kg maki tortowej,
3 szkl. mąki żytniej,
3 łyżeczki czubate soli,
1 łyżeczka cukru,
po 3/4 szklanki otrębów pszennych,
                        płatków owsianych,
                        siemienia lnianego z sezamem,
                        słonecznika,
garść pestek dyni,
litr wody gazowanej + 1/2 litra ciepłej wody z kranu.

Suche składniki mieszamy drewnianą łyżką w dużej misce, do nich dodajemy wcześniej zrobiony zaczyn i wodę. Mieszamy. Powinna wyjść gęsta, kleista masa z której odkładamy do słoika trzy łyżki zaczynu dla następnej osoby lub dla nas na następny chleb :) Zaczyn przechowujemy w lodówce.
Podłużną foremkę {uwaga! proporcje są podane na dwie formy} smarujemy olejem i wysypujemy otrębami, przekładamy ciasto i odstawiamy do wyrośnięcia na minimum 12 godzin. Piec 70 -80 min w 180*C :)
Ot i wszystko :) Proste a jak cieszy ;)

Przyznam Wam się szczerze, że pieczenie chleba bardzo mi się spodobało i nie jest wcale takie trudne jak myślałam. Zamierzam piec go częściej próbując nowe przepisy :) A bogactwo przepisów znalazłam tutaj :)


Miłego tygodnia kochani :)


piątek, 18 lutego 2011

Zestaw na samotny wieczór...

... w moim wydaniu wygląda następująco:
~ bardzo ciekawa książka,
~ zapachowe świeczki,
~ czekoladki,
~ energetyczny koktajl, dodający nie tylko wigoru ale także humor,
bo przy tej książce poprawa humoru wskazana...






Już jakiś czas temu, przy okazji prezentowanej biblioteczki przez Lewkonię wpadła mi w oko książka, której nie czytałam, a o tematyce szalenie mnie interesującej. Kochana Lewkonia poproszona przeze mnie ani chwilki nie czekała i przysłała mi ją wraz z całym pakietem wieczornym! {jedynie koktajl robiłam sama ;)}
Nie wiem skąd zainteresowanie życiem obozowym się we mnie zrodziło, być może stąd, że jako 13-to letnia dziewczyna, w ramach wycieczki szkolnej odwiedziłam Obóz w Oświęcimiu? Na mojej wrażliwej duszy wywarło to OGROMNE wrażenie. Okrócieństwo, jakiego doświadczyli więźniowie, stosy walizek, włosów, okularów, Mur śmierci, wreszcie Krematorium. Ich siły by przetrwać ten koszmar, wola życia, upokorzenia... Identyfikuję się z tymi ludźmi, pamiętam o nich, często myślę. Wiem, że to dziwne, ale ilekroć jadę w zatłoczonym tramwaju, rozmyślam w jakich nieludzkich warunkach oni byli wiezieni na rzeź, ile musieli przecierpieć i, że tak naprawdę z niczym tego nie można porównać. Mam nadzieję, że koszmar tamtych lat już nigdy nie wróci, bo NIKT nie zasługuje na takie traktowanie...
Tak więc to będzie trochę smutny wieczór, ale bardzo ciekawy i tylko mój :)
Lewkonio, jeszcze raz dziękuję za książkę!



Uściski!


poniedziałek, 14 lutego 2011

Miłości, miłości...

... i jeszcze raz miłości Wam życzę w tym szczególnym dniu :)



i mimo, że święto to oklepane i bardzo komercyjne to jednak miło posiedzieć razem przy świeczkach i lampce winka...




dostać od Niego lizaka z napisem "kocham"...




a rano powitać ukochanego takimi kanapkami :)





Pozdrawiam wszystkich zakochanych ;)


czwartek, 10 lutego 2011

Zapraszam na pyry z gzikiem...

Nie wiem jak Wy, ale ja mam czasem dość wymyślania co zrobić na obiad. Sięgam wtedy po sprawdzone, regionalne przepisy. Więc dziś na tapecie poznańskie pyry z gzikiem.  Jadłyście coś takiego? Jeśli nie, to zapraszam! Przecież nie od dziś wiadomo, że Wielkopolska to inaczej Pyrlandia ;)













Danie to przywędrowało do Wielkopolski wraz z osadnikami z niemieckiego Bambergu, tzw, Bambrami ok 291 lat temu. Uważane jako typowe danie postne. W dzieciństwie często robione w moim domu, teraz zapomniane, więc postanowiłam je odkurzyć ;)
A tak swoją drogą, ciekawa jestem jak w waszych regionach mówi się na pyry? Ja znam tylko trzy określenia ; ziemniaki, kartofle i pyry właśnie, a może są jeszcze inne określenia na to warzywo? :)

Pozdrawiam serdecznie!

niedziela, 6 lutego 2011

Gram w zielone...

Pamiętacie grę w zielone? Trzeba było wokół siebie znaleźć coś zielonego bo inaczej dawało się fanty :)
Ja zielonego mam aż nadto i całe szczęście bo w dobie gdy wszystko jakieś takie szare i bez wyrazu, kolor ten dodaje mi otuchy i nadziei :)  Tak sobie myślę, że kolor ten jest przewodnim kolorem mojego życia. Do niedawna myślałam, że to niebieski, ale po głębszym zastanowieniu uważam jednak, że zielony. 
A Waszym kolorem jaki jest?



Hiacynt jeszcze się nie rozwinął bo nie ma słońca. Tak się słoneczko zaparło, że nawet dziś się nie pokazało, a tak na nie czekałam :( Mało tego, od rana pada deszcz. Martwi mnie to, bo ziemia jest już tak nasączona, że wody nie przyjmuje :/ Ech...

Skrzynkę na wino wykonałam już jakiś czas temu. Postarzyłam za pomocą bejcy i  białej farby, co razem stworzyło ciekawe przebicia i oplotłam bluszczem. Będzie zdobić kuchnie koleżanki z pracy :)














Dziękuję wszystkim za odwiedziny, sprawiacie mi tym OGROMNĄ RADOŚĆ, oraz za włączenie się do akcji przeciw weryfikacjom słownym ;)
Jakże miło teraz dodawać komentarze, prawda?

Buziaki wysyłam i idę na kawkę w zielonym kubeczku, a jakże! ;)


czwartek, 3 lutego 2011

Gdzie jest słonko kiedy śpi??...

Z moich obserwacji wynika, że słońce w moim regionie pokazuje się tylko w niedzielę :/ przykre to bardzo bo słońca pragnę jak przysłowiowa ryba wody ;) Zastanawiam się w takim razie, gdzie ono jest jak go nie ma?? Może Wy wiecie Moje Drogie ?? ;)
Więc bawię się w poszukiwacza. Szukam słońca i ciepła we wszystkim w czym się da...
w owocach...
kremach...
herbacie przywiezionej z Grecji...
w miodzie od znajomego pszczelarza...
a nawet w makaronie z serem i cukrem, który serwowała mi babcia w wakacje dawno, dawno temu...
Tęskno mi do słońca...

















A na odchodne słoneczna piosenka :) Pamiętacie w jakim filmie występowała??





Pozdrawiam!


LinkWithin

Podobne posty z Miniatury