poniedziałek, 28 lutego 2011

A maszyna stuk, stuk, stuk...




... ale jednak pozwólcie, że "przerzucę" się na klawiaturę komputera, z którą jestem bardziej zaprzyjaźniona i na której pisanie trzeba włożyć mniej wysiłku ;) Swoją drogą, podziwiam wszystkie panie, które piszą lub pisały na maszynie bo to bardzo ciężkie zajęcie a do tego "Z" jest w innym miejscu niż na klawiaturze i pisząc ciągle się myliłam :) Z jej przeniesieniem także był nie mały problem, bo waży chyba z 10 kilo...



Będąc w domu lubię powracać do wspomnień, szukam starych przedmiotów, które pamiętam z dzieciństwa. tym razem znalazłam starą maszynę z lat 80-tych, ale co najważniejsze działającą! Kurz także stary ;)





***

Coś ostatnio nie mam weny do pisania postów. Cieszę się jednak, że dni są coraz dłuższe i że słońce, mimo mrozu, rozpieszcza mnie swoimi promieniami, od razu chce się żyć! Liczę na to, że wena wróci i będzie mi się chciało chcieć :) Tymczasem rozkoszuję się zapachem hiacyntów i... świeżo pieczonego chleba, mój właśnie rumieni się w piekarniku :)






Pozdrawiam Was kochani serdecznie!


34 komentarze:

  1. O tak. Mam identyczne wspomnienia. maszyna do pisania...a potem jeszcze takie wielka, bucząca bo elektryczna...i pieczątki od których czerwieniały tuszem palce...

    OdpowiedzUsuń
  2. świetna sprawa:) przypomniałaś mi o mojej maszynie, ciekawe czy jeszcze gdzieś się przewala po strychu rodzinnego domu... ja uczyłam się na maszynie uwaznego przepisywania tekstów:) sama nie wiem teraz po co:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Maszyna :) Moja stoi na dnie szafy. Mam jeszcze nowiutkie rolki taśmy :) Chlebek - super sprawa. Jak tylko jestem w Krakowie, też piekę. Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ago, pieczątki tez były, tuszowałam wszystko namiętnie, włącznie z sobą ;)

    Klaus, cieszę się, ta, która znalazłam, nie jest może piękna, ale jakże obudziła wspomnienia :)

    Esterko, ja byłam zdumiona, że taśma nawinięta na rolki jeszcze działa! tyle lat maszyna stała nie ruszana a ona mimo to nie wyschła, nie to co tusze we współczesnych drukarkach ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też chyba mam gdzieś taką maszynę :) A chlebkiem narobiłaś mi smaka!

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj ja coś wiem o pisaniu na maszynie;-). W szkole średniej mieliśmy maszynopisanie i 10 maszyn było tradycyjnych a drugie 10 było elektryczne. Ja pisałam na tradycyjnej i wiem że nie jest to takie proste. Trzeba mieć bardzo dużo siły w palcach. A pisanie dwoma rękami to w ogóle jest bardzo trudne. Dlatego podziwiam Cię a chlebuś pyszniutki musi być. Oj jak pięknie się prezentuje w foremkach. Mniam mniam.
    Całuski

    OdpowiedzUsuń
  7. ach! lubię te maszyny :) stare dzieje.. uczyłam się na takiej pisać.. i faktycznie trudno było się przestawić z tym "Z" potem na klawiaturze komputera :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. katesz, no nie dziwię się, ja ilekroć widzę gdzieś na blogach cokolwiek do jedzenia to też mi ślinka leci :)

    Danusiu, jako dziecko klikałam sobie jedną rączką, teraz jako wprawiona pisarka ;) starałam się pisać obiema ale to naprawdę wymaga nie lada siły, nie ma to jak małe i lekkie klawisze w laptopie ;)

    Elle, to prawda, musiałam się bardzo skupić by nie popełnić błędu, bo przeciez wiadomo że w maszynie nie ma "backspace" :)

    OdpowiedzUsuń
  9. W swojej pierwszej pracy także pisałam na maszynie. Nie daj Boże, się pomylić pisząc przez kalkę ;-)
    Czuję zapach pieczonej, chrupkiej skórki twojego chleba, Ikuś.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  10. na maszynie pisałam pracę magisterską,na czterech przebitkach/to takie cieniutkie papierki/
    Oj chyba wpadne do ciebie na smakowity chlebek

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiałam jako dziecko ,,pisać" na maszynie i też mieli wtedy ze mną spokój , nie wiedzieć czemu to takie absorbujące dla dzieci zajęcie.
    Chlebuś apetycznie wygląda i jeszcze posypany słonecznikiem... ślinka mi cieknie.
    Cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja tez uwielbialam wycieczki do maminej pracy, gdzie moglam walic w maszyne do pisania i stemplowac kartki.. Do tej pory pamietam zapach tego pokoju, i piekne, metalowe, kute balustrady na klatce schodowej, pomalowane na ten slynny, powiedzmy, ze orzechowy kolor, na ktory wszystko sie wtedy malowalo. A na maszynie pisalam jeszcze sprawozdania na studiach, bo nie mialam jeszcze komputera, wiec mam tez wspomnienia calkiem swieze zwiazane z tym sprzetem :) Pozdrawiam, Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak Mario, nie daj Boże się pomylić przez kalkę i to jeszcze pod koniec pisania pisma ;)

    Jago, to się nastukałaś nieźle :) a na chlebek zapraszam :)

    Ito, może dlatego, że było tyle fascynujących przycisków i ten charakterystyczny stuk :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja też jako dziecko waliłam łapkami w klawisze takiej fascynującej maszyny w biurze taty i to trochę bolało, bo palce wpadały często między literki.
    A na nieco nowocześniejszej napisałam swoją prace magisterską, to też miłe wspomnienia.
    Całuję, a Krowie ukłony głębokie przesyłam

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiesz, że mam podobne wspomnienia:) przychodziłam do mamy do pracy i sobie pisałam na identycznej maszynie, wtedy to było zajęcie na kilka dobrych godzin :) dzięki za przypomnienie:))
    ściskam
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  16. Darhena, może chodzilyśmy do tego samego biura?? ;) mam podobne wspomniecia co do zapachu i kolorów, biuro mamy było w starej kamienicy :)

    Ori, krowa wycałowana, jak mówie jej ORI to ona przekręca glowę, pamięta Cie :) ;)

    ago, proszę bardzo, myślę, że nie tylko my mamy takie wspomnienia, to były czasy, że dziecko w pracy nikogo nie dziwiło, fajnie było :)

    OdpowiedzUsuń
  17. O tak miłe wspomnienie.. uczył się człowiek, uczyły próbował sił na maszynie :-)
    Na chlebek jeszcze nie mam odwagi, ale kiedyś spróbuje poczynić takie pyszności w swoim piekarniku.
    pozdrawiam i życzę smacznego;-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Moja mama taką miała:)) wiec mam też swoje wspomnienia:))
    U mnie też domowa piekarnia:)

    pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  19. Ojej.... fantastyczna. Ja uczyłam się pisać na starym, przedwojennym Continentalu... dżizas to była męka, bo pisałam 10 paluchami, zresztą robię to do dziś, ale faktycznie klawiatura komputera jest wygodniejsza.
    Fajny zabytek i świetna pamiąta. No i to pismo maszynowe, takie niedoskonałe, krzywe....

    Ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  20. CzarnyKocie, chleba absolutnie się nie bój piec, to sama przyjemność :) cieszę się, że obudziłam wspomnienia :)

    Ola, to tak jak i moja mama :) swoją maszyne przechowuje w szafie, przez przypadek ją odkryłam :)

    alizee, tez lubię pismo maszynowe, własnie za jego koślawość ;) Twoja przedwojenna maszyna miała na pewno lepszy wygląd i była mniejsza, w tych starych podobają mi się okrągłe przyciski, cudo :)

    Pozdrawiam i dobrej nocy życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Pamiętam z lat szkolnych gazetki redagowane na maszynie:)Chlebuś smakowity:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja w liceum (ekonomiczne) , miałam taki przedmiot " maszynopisanie" i pisaliśmy wtedy na takich własnie maszynach.Swoją pracę dyplomową napisałam własnoręcznie na maszynie.W życiu nie zapomnę ile razy musiałam poprawiać co niektóre strony, bo zrobiłam błąd.Nie dało się tam cofnąć o jeden i wymazać...Ech to były czasy.Ale wspominam to miło...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  23. kiedyś pisałam na maszynie jak szalona! na poczatku palce ślizgały się i wpadały między klawisze, potem jakoś szło, lakier z pazurków szybko odpryskiwał, ale... miało to swój urok...

    OdpowiedzUsuń
  24. Kocham te stare maszyny! Moja stoi na komodzie. Chlebuś ach - zachciało mi się bardzo go schrupać :))
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  25. Dla mnie maszyna też była magiczna, mogłam godzinami klepać w klawisze - i tak mi zostało ;-) A chlebuś pachnie aż tutaj!

    OdpowiedzUsuń
  26. U Małża w pracy jest taka stara maszyna i czasem jeszcze księgowa stuka na niej jakiś blankiecik. rzadko, więc od jakiegoś czasu wiercę mu o nią dziurę w brzuchu. :))) Na razie bez efektu, ale ja jestem cierpliwą "wiertarką" ;)) Miłego dnia Ikuś.

    OdpowiedzUsuń
  27. i u mnie była kiedyś maszyna... żałowałam już nie raz że już jej nie ma i czasem nawet oglądam je na pchlich targach - chyba nigdy nie kupię, ale lubię na nie patrzeć, bo potrafią być naprawdę piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Uczyłam się pisać na maszynie elektronicznej. Trochę łatwiej,niż na zwykłej, ale skutki i tak były opłakane ( nie wolno było patrzeć na klawiaturę, pracują wszystkie paluszki :)
    Na zwykłej pisałam pracę licencjacką. Są na szczęście takie korektory do maszyny, więc gdy już kończyłam daną stronę i pacnęłam błąd ...
    A pisałam przecież po niemiecku na takiejże klawiaturze, gdzie (prawie) wszystko jest inaczej, nie tylko "z" :)))
    Mam jeszcze starą maszynę po dziadku, wszystkie dzieci się nią uwielbiały bawić, a ja lubie dotykać guziczków :)))

    OdpowiedzUsuń
  29. Super maszyna :) u moich rodziców stoi taki archaik, ale już nie można na niej pisac, cos nie działają wszystkie przyciski.

    :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Piękny okaz!
    Maszyny są niesamowite i takie filmowe...

    OdpowiedzUsuń
  31. Jakiś czas temu taka maszyna z lat 80 trafiła pod mój dach. Stoi sobie gdzieś tam w kąciku i czeka na swój czas...
    A jeśli chodzi o chlebuś, to mam coraz większą pokusę na zrobienie takiego domowego wypieku :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Ten stuk stuk...jest naj wspanialszy w maszynach do pisania...a zapach chlebka to tu aż czuję!!!Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  33. Cieszę sie, że wzbudziłam wspomnienia, swoje także :) miło tak od czasu do czasu powrócić do starych czasów ;)
    Dziękuję za Wasze ciepłe słowa, pozdrawiam i spokojnej nocy życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Ucelowałaś z tematem. Maszyna i wspomnienia. Moja mama świetnie pisze na maszynie. Gdy byłam dzieckiem, przypominała mi pianistę, którego palce tańczą po klawiszach. Mogłam tak patrzeć godzinami. Tęsknię trochę za tymi czasami.
    Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko OK.???? Wiosna idzie, więc może kawka z ciachem w przytulnej kafejce???

    PA!
    Tomaszowa

    OdpowiedzUsuń

Miło było Cię gościć :)

LinkWithin

Podobne posty z Miniatury