wtorek, 19 stycznia 2010

Wróciłam...

... pełna wrażeń ale także stęskniona za Wami i za blogowym światem, stwierdzam, że to moje następne uzależnienie zaraz po słodyczach ;) Dziękuję wszystkim za tyle miłych i ciepłych i słów pod poprzednimi postami, cieszę się, że zaglądacie do mnie :)
A teraz do rzeczy. Tydzień miałam bardzo pracowity i pełen miłych przeżyć. Zaczęło się w środę kuligiem, który zorganizowałyśmy sobie bardzo spontanicznie razem z dziewczynami z pracy. Dziesięć dorosłych bab, opatulonych do skraju możliwości,  szalało na sankach w blasku pochodni ciągniętych przez dwa dzielne i zapewne silne koniki, których imion niestety nie pamiętam. Całość miała miejsce w bajkowym miejscu, całym zasypanym śniegiem co się Stęszewko zwie w podpoznańskiej puszczy Zielonka. Ach, co to był za kulig! Koniki z dzwoneczkami przy uprzęży rozdzwaniały ciszę nocy a my z pochodniami w rękach przyświecałyśmy im drogę. Niestety nie tylko dzwoneczki było słychać, nasze piski, śpiew i okrzyki także. Cieszyłyśmy się jak dzieci :))
Jak to niewiele do szczęścia potrzeba...





Po 20 min szaleńczej jazdy, zajechałyśmy a raczej zaciągnięte zostałyśmy do stajni "Liljówka" z której to koniki i poworzący byli, w celu ogrzania się i posilenia. Ogień kominka, grzane wino i pyszna strawa świetnie nas rozgrzały... Ech, kuligu nie zapomnę długo, tym bardziej, że takie przyjemności nie zdarzają się często, a patrząc na to co dzieje się z naszym klimatem, to całkiem niedługo będę go mogła wspominać tylko ze zdjęć... a szkoda.



Ale niestety, nic co dobre nie trwa wiecznie, więc w czwartek co bym nie cieszyła się zbyt długo dosięgła mnie szara, a właściwie biała rzeczywistość. Otóż spóźnienia pociagów, o których to słyszałam  w  TV  doświadczyłam na własnej skórze i bynajmniej nie było to miłe doświadczenie. Półtorej godziny, w zimnym pociągu, bez żadnej informacji czekałam aż wogóle pociąg ruszy ze stacji!! no i nie doczekałam sie bo już moja cierpliwość jak i ciepło zgromadzone pod kurtką wyczerpały się. Rozumiem, że PKP mogły być zaskoczone zimą w maju, no ale w styczniu to raczej nie powinny, prawda?? Wściekła z wielką torbą i Majką szamoczącą się obok, wróciłam do domu. Normalnie szok! Do mamy dojechaliśmy już razem w sobotę bez większych przygód za to podziwiając takie oto widoki za oknem...






U rodziców razem czekaliśmy na przylot a później przyjazd brata i jego rodzinki. Szczególnie ciekawi byliśmy jego małej córeczki Maggie, której to jeszcze ze względu na odległość Wysp jeszcze nie widzieliśmy, a mała niedawno skończyła roczek! Wszyscy szczęśliwie zjawili się przed północą. Radości i powitaniom nie było końca :) mała zmęczona i śpiąca dzielnie przyjmowała nasze ochy i achy, skradła serce ciotki Moni bezpowrotnie...


Co by tradycji stało się zadość w niedzielę wyprawiliśmy jej polski roczek z wybieraniem różnych przedmiotów. Spryciula od razu głabnęła ze stołu stówę i kieliszek ;) coś czuję, że niezła aparatka z niej wyrośnie :)



Dziś razem z Majką odpoczywamy po spotkaniu. Biedulka nie miała łatwego życia z Maggie, prawie bez przerwy była ciągnięta jak nie za uszy to za ogon, ale dzielnie to znosiła :)

Biegnę teraz na Wasze blogi nadrabiać zaległości bo z tego co na szybko zauważyłam to wiele ciekawych postów powstało a ja nie mogę ich pominąć ;)

Pozdrawiam i radosnego tygodnia życzę...


14 komentarzy:

  1. Fajnie, że już jesteś :)
    Kulig super, pewnie uchachałyście się po wsze czasy. Lata świetlne minęły od czasu kiedy to ja z takiej przyjemności korzystałam, więc zazdaszczam bardzo :)
    A Twoja Bratanica... no słodziak po prostu. A jakie bystre spojrzenie! A powiedz, oni tak na stałe wrócili czy tylko na urlop?Pozdrawiam bardzo cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj deZeal, no niestety tylko na urlopik, za tydzień wracają na Wyspy :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj w domu. Jak zobaczylam zdjecie malej Maggie pomyslalam, ze je juz widzialam. To bylo Twoje zdjecie z dziecinstwa! Jest do Ciebie bardzo podobna. Kulig fantastyczny. Na pewno mialyscie super frajde. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę po roześmianych "mordkach", że urlopik w pełni udany ! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. No to jak tylko urlopik, to troche szkoda. Ale za to Majka nie będzie bezlitośnie targana za uszy bez przerwy, hihi (o ile to dla Ciebie pociecha :))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, ta mała Maggie, to Monia ze zdjęcia po prawej :D
    Wysyłam maila
    Eliza D

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy taki wybór przedmiotów coś oznacza? Bo ja także pieniądze i kieliszek wybrałam...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale fajne zdjęcia!,,Baby ,, na kuligu bardzo zadowolone!
    A Maggie ma takie diabełki w oczkach.....
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak miło zobaczyć Wasze roześmiane buzie:-)
    PS Kulig to jedna z niewielu zimowych atrakcji na które zawsze chętnie się "piszę":-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajnie,że zimowe szaleństwo kuligowe i spotkanko z rodzinką naładowały Cię pozytywną energią. Przypomniałam sobie kiedy to ja byłam na kuligu...ach toż to wieki temu..hahah.Dzięki za Twoje miłe słowo pochwały -bardzo to uskrzydla i daje motywację do większej pracy.Papatki ze Szczecina

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj Ikuś,widzę że urlop udany ..ja nie pamiętam kiedy byłam ostatni raz na kuligu..bratanica słudziutka i fakt podobna do Ciebie jak byłaś w jej wieku:)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Kulig świetna zabawa dla dużych i małych :)
    100 lat dla małej Maggie o przecudnych oczętach.
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  13. Boziuchnu jaka słodka kluseczka!! ;)) Ciocia zapewne dumna...
    Cieszę się, że wyprawa się udała (no, poza tym incydentem z PKP), ale jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że jesteś już z nami ;) Buźka

    OdpowiedzUsuń
  14. Kulig! Ale fajna przygoda! :)
    Mała jest śliczna i bardzo do Ciebie podobna :)
    Szkoda, że nie możesz się nią cieszyć częściej :(
    Niestety, takie są uroki dużych odległości.
    Moc Pozdrowień :*

    OdpowiedzUsuń

Miło było Cię gościć :)

LinkWithin

Podobne posty z Miniatury